30 gru 2011

O tym, że szykują się zmiany.

Bo Ciapka i Bolo w niedzielę wędrują do swoich domów. Niestety musiałam je rozdzielić, nad czym boleję, ale wydaje mi się, że idą w dobre ręce. Chociaż z tym nigdy nie wiadomo do końca.

Poza tym Fruzia też wróci do swoich ludzi, którzy w przyszłym tygodniu się przeprowadzają do nowego domu.

No i mamy Pacynkę. Nie mam siły pisać o niej dziś, napisze jutro, jeśli pozwolicie, na razie tylko fotki.



24 gru 2011

O tym, że Święta!

Dlatego chciałabym Wam wszystkim życzyć pięknych i pogodnych dni świątecznych, niech wszystkie troski pójdą precz, niech będzie Wam dobrze i szczęśliwie. Ode mnie i całego stada, nie tylko domowego, ale i tych wolnożyjących.

I w prezencie zdjęcie wygrzebane z netu, gdybym miała choinkę, to zanim uległaby unicestwieniu, zapewne sama mogłabym zrobić taką fotkę.










Żeby było wszystko poprawnie, podaję link do strony, z której fotkę wzięłam, tam takich obrazków jest więcej. http://modcatlove.com/2011/12/03/a-caturday-collection-25-cats-in-christmas-trees/
I piękne słówko stamtąd: cat-astrophes.

Wesołych Świąt!!!!

17 gru 2011

O tym, że są koty szczęśliwe.

Na przykład Kuleczka, która trafiła do domu, gdzie jest kochana. Szkoda, że tylko niektóre koty mają takie szczęście.












U mnie nowość - Kawa. Biedna kocinka, którą zgarnęłam przypadkowo z jakiegoś podwórka, bo myślałam, ze jest w ciąży. W lecznicy okazało się, że to nie ciąża, a jelita zawalone kałem aż po sam nosek. Po dwóch tygodniach w lecznicy trafiła do mnie. Wysterylizowana, karmiona specjalną karmą dla kotów z problemami z wypróżnieniem.









Kryzys przeżyła też Fruzia, którą musiałam zatargać do weta. Ma zapalenie górnych dróg oddechowych, przy czym straszną chrypę, więc mi nie wyła w samochodzie, jak to ona zwykle robi.

No i Dodek, dzisiaj miał USG pęcherza i niestety są kamienie. Muszę złapać jego mocz, jak nie, w poniedziałek znów do weta. Bidok mój mały, wszystko mu się przyplątuje.

15 gru 2011

O tym, że dalej niewesoło.

Bo wczoraj sąsiadka znalazła malucha strasznie chorego. Nie z naszego stada,, gdzieś dalej. I pojechałyśmy do weterynarza. Myślałam, że jeśli to katar koci, nawet poważny, to jakoś się da. Ale oprócz strasznej liczby wszołów, grzybicy, zapalenia dolnych i górnych dróg oddechowych maluszek miał jeszcze panleukopenię. To mu odebrało jakiekolwiek szanse na wyleczenie. Trzeba było podjąć decyzje o eutanazji, co dla kociaka było tak naprawdę wybawieniem od strasznych cierpień. Dobijająca jest myśl, że takich maluchów jest wokół nas mnóstwo i że umierają cichutko gdzieś w krzakach, gdzie nikt im nie może pomóc.

Powiem szczerze, ze mam dość. Mam totalny uwiąd.

A w domu sajgon. Mała Czarna ma, jak się okazało, grzybicę. Ale się na szczęście wypróżnia, chętnie je. Ma katar, ale to wyleczymy.
Fruzia zestresowana jest, żal mi jej, mam tylko nadzieję, że nie przypłaci tego utratą zdrowia.
Reszta kotów odpukać. Tylko z Dodziem w sobotę na USG zbadać pęcherz, bo coś koleś z sikaniem nawala lekko.

Aha, no i w piątek Rydzu jedzie do nowego domu.

11 gru 2011

O tym, że Bromba odeszła

Stan się pogorszył i doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu malutkiej męczyć.
Jest mi strasznie strasznie smutno, że się nie udało. Mam wyrzuty sumienia i cokolwiek by mi powiedziano, mieć ich nie przestanę. Bromba i jej trójka rodzeństwa mogłyby żyć, gdybym je do siebie wzięła. Powody tego, że nie wzięłam to już inna bajka, nie zmienia to faktu, że żyć by cała czwórka mogła. Uważam, że to, że akurat na mnie trafiło i ja znalazłam ciałka wszystkich kociąt, to też miało jakiś swój cel.

Maluchów już nie ma, nawet nie mam ich zdjęcia, żeby Wam pokazać, jakie były śliczne.

Ale może kogoś przekona ta cała smutna historia do tego, aby sterylizować kotki, żeby nie rodziły kociąt, które potem i tak umrą, czasem w wielkich cierpieniach.

O tym, że maleńtas ciągle walczy...

...i ciągle potrzebuje Waszych kciuków, dobrych myśli, a może nawet modlitw, jeśli ktoś zechce się pomodlić za kota i nie uważa tego za ujmę dla swojej wiary.

Bromba, bo tak postanowiłam nazwać kicię, bo to dziewczynka, chociaż mam problem, bo cały czas myślę o niej, jak o chłopcu, reaguje, stan jest stabilny, ale nie ma poprawy. To znaczy drgnęło coś wczoraj jakby, ale na tym się zatrzymało. Gdyby tylko zechciała coś zjeść, chociaż odrobinkę, gdyby tylko surowica zrobiła się ociupinkę mniej żółta...

9 gru 2011

O tym, że maluch bardzo potrzebuje dobrych myśli

Bo jest bardzo bardzo źle. Wątroba jest w bardzo złym stanie. Kociak jest pod kroplówką, stale nawadniany, podgrzewany, faszerowany lekami. Lekarze nie wykluczają zatrucia. To nie musiało być celowe, mogły po prostu zjeść coś ze śmietnika, napić się wody z kałuży, która była zatruta czymś wyciekającym z samochodu. Ale jeśli ktoś celowo uśmiercił te kocięta, niech w następnym życiu urodzi się jako taki właśnie kociak z jakiegoś osiedla.

Przedwczoraj prosiłam Boga, żeby mi pomógł w kłopocie przekocenia. Teraz odwołuję, niech tylko ten malec przeżyje i wyzdrowieje.

7 gru 2011

O tym, ze ratunku!!!

Wczoraj zgarnęłam z osiedlowej uliczki drugiego z naszych kociąt podwórzowych, był martwy. Dziś znalazłam trzeciego. Był w agonii, lekarz go uśpił. A potem czwartego, chory, ale żyje i rokuje. Jest w lecznicy.\
Mam w domu dwanaście sztuk, w lecznicy są dwa, które w piątek lub sobotę zabieram do domu. Ratunku!!!!!!!! Nie mieszczą mi się koty w domu, ja nie daję rady logistycznie. Ratunku!!!!

5 gru 2011

O tym, że niektóe koty trafiają szczęśliwie

Bo na przykład Kuleczka, biało ruda smarkula trafiła do domu, w którym już dwa koty mieszkały. I teraz Kuliszonek kumpluje się z jednym z nich, rudym kotem o imieniu Rudy :)))
Dostałam od opiekunów Kulisi filmik z nią i Rudym w roli głównej.

http//www.youtube.com/watch?v=tP-3Lm8vHkw&feature=relmfu

3 gru 2011

O tym, że smutny dziś dzień.

Bo znalazłam ciałko jednego z osiedlowych kociaków, które urodziły się na naszym osiedlu. Piękny czarno biały kić, jeszcze parę dni temu brykał i przybiegał na karmienie. Strasznie mi ciężko, bo kiedy matka je przyprowadziła kilka tygodni temu, zastanawiałam się, czy ich nie zabrać znając realia i spodziewając się, że być może żadne, a być może część z nich nie dożyje dorosłości. Ale nie wzięłam, bo zdecydowałam, że więcej kotów mieć nie mogę. Teraz żałuję, bo może ten malec by żył.
Wiem, wszystkich kotów nie uratuję, jednak chciałabym chociaż móc ratować te, które są blisko. A tymczasem nawet tym nie mogę pomóc. Ciężko mi z tym i źle.

30 lis 2011

O tym, jak to Bonus do domu pojechał

Ma swój dom. Oby już na zawsze. Tęskni, ale podobno powoli się przyzwyczaja. A że on jest fajny kot i miły i taki włażący w serce, to wlazł nowej opiekunce od razu.

A tak poza tym, to Fruzię mam u siebie. Na razie na około miesiąc. Żal mi kocinki, bo ciężko zestresowana siedzi w łazience w transporterku i warczy, jak do łazienki wejdę. Śliczna jest i Maniek śliczny, tylko że ona sika, gdzi enie powinna, więc na tymczasowy tymczas przyszła do mnie. Mam nadzieję wielką, ze opiekunowie ją wezmą do siebie po przeprowadzce, bo ona strasznie tęskni.

28 lis 2011

O tym, że można kupić nasz fundacyjny kalendarz

A wygląda on tak:












Zestawienie wszystkich kart












I nasza karta, nasza czyli grupy koty.sos










Serdecznie zapraszam do kupna, dochód zasili nasze fundacyjne konto i pomoże naszym podopiecznym. Cena kalendarza to 20 złotych plus koszty wysyłki.

27 lis 2011

O tym, że znalazłam parę fotek

Oto niektóre z moich dziczków
Kicia z ulicy Chopina chwilę po złapaniu w klatkę łapkę na sterylkę.








Jej pewnie siostra albo matka, a może córka. Już po sterylce.








Łysolek, tak wyglądał pod koniec zimy. Nie wiemy, co to było, nie sądzę, ze grzybica. Miało tak kilka kotów, latem im przeszło.







Łysy latem już arośnięty.








Nieśmiałek z działki, bardzo dziki i trzyma się z daleka.








I nasz osiedlowy Maciuś, już wykastrowany. Jakiś czas temu strasznie chorował, wyciągnęłyśmy go z Basią sąsiadką i wetem za ogon zza tęczy. Nie jest zdrów do końca, ale trzyma się. Basia sąsiadka go przygarnęła, ale wypuszcza go i Maćko, chociaż kastrat, dalej rządzi osiedlowym stadem.




To tylko kilka z wielu kotów, które znam i którym staram się pomóc. Niektóre pojawiają się na chwilę, inne ciągle są. Oby jak najdłużej.

24 lis 2011

No i po loterii

Będzie dogrywka, ale teraz miałam straszną jazdę z innymi pilnymi sprawami, więc mimo że planowałam urządzić drugą serię jutro - nie dam rady.
Ale w czasie pierwszej loterii zebrałam około 650 złotych!!!! Cieszę się z tego ogromnie, bo to kupa karmy dla dzikich. Jeszcze raz dziękuję wszystkim tym, którzy przysłali mi fanty.

A właśnie - moje dziczki. Pokażę Wam kilka z nich. W tej chwili dokarmiam pięć stad, cztery stale, jedno dorywczo. Nie wiem, ile to w sumie kotów, bo ich liczba jest raczej płynna, zresztą podejrzewam, ze nie wszystkie koty znam. A że często dokarmiam wieczorem, kiedy jest juz ciemno, to i tak czasem nie odróżniam. Ale w przybliżeniu mogę podać, ze w mieście to jest około trzydziestu kotów, na działkach nie mam pojęcia, ponieważ czasem nie ma żadnego, a czasem pojawia się ich wiele, zależy od dnia i pory. Myślę, że tam około piętnastu sztuk.

Czym karmię? Otóż zrezygnowałam z puszek na rzecz świeżego mięsa. Kupuję szyjki z kurczaka, dwa razy w tygodniu po kilkanaście kilo. Strasznie mnie boli brak porządnej zamrażarki, ale mam na szczęście balkon, a na dworze jest zimno, to mnie ratuje.
Poza tym kupuję tanie suche, w tej chwili mam Ariona, To sypię jako karmę uzupełniającą, bo jednak zdrowsze i dla kotów smaczniejsze są szyjki.

Jejuś, zdjęcia wrzucę później, bo muszę się zacząć ubierać do pracy.

21 lis 2011

O tym, że nie lubię pisać.

Ale powinnam. Z tego nielubienia jest taka duża przerwa w pisaniu. Chociaż tak naprawdę to co tydzień mogłabym jakąś notkę dodać, co to za filozofia. Ale jest milionpińcet innych rzeczy i zapomina się o tym, co jest uciążliwe, nielubiane. Ponieważ inklinacji do pisania pamietników nie miałam, więc bardzo łatwo przychodziło mi zapominać o blogu.

Narobiło się zaległości i nie wiem, od czego zacząć. Może od Dodka - oko już zdrowe, ale długo to trwało, kurację zakończyliśmy jakieś dwa tygodnie temu dopiero.

Bonus idzie w tym tygodniu do swojego domu, dałby Bóg, żeby już na stałe.

Bolek i Ciapcia ciągle u mnie, chociaż kilka razy pewnie mogłyby mieć dom. Ale co z tego, kiedy straciłam zaufanie do ludzi przez jedną rozhisteryzowaną i nieco nieuczciwą kobietę.

Jest nowy kociak, znowu rudzielec, malec z działek. Rydz się nazywa i jest śliczny. Na dniach będę go ogłaszać.

A poza tym wszystko w normie raczej, koty mi demolują mieszkanie, ale wydają się szczęśliwe. I o to chodzi.


Proszę trzymac dziś kciuki, bo w szkole robię loterię fantową na rzecz kotów. Dostałam mnóstwo pieknych fantów od dobrych ludzi, którym bardzo jestem wdzięczna.

Oto kilka ujęć Rydza:







































Fajny, nie?

19 sie 2011

O tym, że Dodź ma znów kłopoty



Bo Dodzik to chodzący kłopot. Jest ślicznym, pogodnym i przezabawnym kotem, co z tego, jeśli jest wiecznie chory? Ma problemy z górnymi drogami oddechowymi, jest teraz w trakcie długiej, drugi miesiąc trwającej kuracji, poza tym choroba prawdopodobnie uszkodziła mu prawe oczko i tylne łapki, bo czasem mu się tyłeczek chwieje i łapki plączą.
A teraz zapewne w zabawie uszkodził sobie lewe oczko, ma tam jakieś ubytki, które próbuję leczyć kroplami i maściami. Biedak dostaje dwa rodzaje kropli i dwa rodzaje maści do oka, oprócz tego jego codzienna porcja tabletek, naprawdę dziwię się, ze mnie jeszcze nie omija szerokim łukiem.


To jego oko z wczoraj. Mam nadzieję, ze szybko się chłopak pozbędzie chociaż tego kłopotu.

8 sie 2011

O tym, że koty są słodkie...

...mimo że są drapieżnikami doskonałymi i zapewne zupełnie inaczej zapatrywalibyśmy się na ich piękno, gdybyśmy byli myszami :)))

Kto zgadnie, który to słodziak?









6 sie 2011

O tym, że sie kręci

Po pierwsze, Kuliszonek doszedł do siebie. Bardzo się cieszę.

Po drugie, Ciapka ma powodzenie, zapewne niedługo trafi do swojego własnego domu. Natomiast Bolusiem nie interesuje się pies z kulawą nogą. Nie wiem, dlaczego, przecież malec jest śliczny.

Po trzecie kocham te moje zwariowane koty :)))

Migocia dzikuska, ale sliczna.











Boluś słodziak, zdjęcie zrobione przez przyjaciół, u których maluchy przebywały, kiedy wyjechałam na tydzień.








I Ciapiszon.

21 lip 2011

O tym, że Kuliś chory

Niedawno byłam u państwa, którzy zaopiekowali się Kuleczką. Kulcia przyszła do mnie, dała się pięknie pomiziać. Widać, ze jest tam szczęśliwa.
Ale dziś dostałam wiadomość, ze Kulka jest poważnie chora. Na razie nie wiadomo, co jest, ciągle jest diagnozowana. Trzymajcie mocno za maleńką kciuki.

A to Kuliszonek w swoim domu, wyluzowany i popisujący się.

19 lip 2011

Korniszony dwa

Były cztery.
Bolek. Największy, najżywotniejszy, najbardziej przebojowy i najbardziej fotogeniczny.









Tola, UFOczek i strasznie sympatyczna przylepka, najmniejsza z miotu.










Ciapcia, wbrew imieniu cwaniara, ale czasem jeszcze ciapowate zachowania prezentuje. Niezależna dziewczynka.







Loluś, maluszek i słodziak nieziemski, przy tym śmieszny pacynek.








Dwa pierwsze kocięta mają już swój dom. Dwa ostatnie ciągle u mnie i mam problem, bo maluchy bez przerwy smarkają. Dwa antybiotyki nie dały rady, Inmodulen nie daje rady. Czują się dobrze, ale ciągle gra im w nochalkach.

Ale poza tym takie małe karaczany, to sama radość. I jednocześnie smutek, bo setki takich karaczanków umiera gdzieś bez pomocy od chorób, z głodu czy pod kołami samochodów. Dlatego taka ważna jest sterylizacja wolnożyjących kocic. Niech maluszki nie rodzą się tylko po to, żeby szybko umrzeć. Niech kociak będzie towarem chcianym i rzadkim. Eh, marzenia.

12 cze 2011

Korniszony atakują

Mam Korniszony cztery. Na razie nie mam czasu napisac więcej, obejrzyjcie je sobie
http://w136.wrzuta.pl/film/06pOMt3NLhR/dscf1737
http://w305.wrzuta.pl/film/5JfQJ1aFelX/dscf1729
http://w305.wrzuta.pl/film/4aI9qMrR2sF/dscf1728

3 cze 2011

Pożegnianie

Drucik odszedł.

Strasznie to niesprawiedliwe, że akurat wtedy, kiedy dostał szansę.

To był piękny kocur, mądry i spokojny. Mimo tego, że u mnie chorował i umarł, cieszę się, ze go poznałam.

1 cze 2011


Drucik ciągle ze mną jest. Ale z tym byciem jest różnie, bo czasem jest całkiem dobrze, a czasem jest słabiutko. Generalnie Drucinek schudł bardzo i jest słabiutki, ale są dni, kiedy ma apetyt i widzę, że czuje się dość dobrze. Niestety, są dni, jak dziś, kiedy malec odmawia jedzenia i jest mu źle.
Zawsze w takim momencie zastanawiam się, ile czasu odsuwać to, co nieuniknione. Bo nie da się ukryć, że gdyby nie leki, Drucik już by nie żył.
Bardzo boję się podjąć decyzję za wcześnie, za szybko zabrać zwierzęciu jedyną rzecz, jaką ma, czyli życie, w imię mojej wygody, czy źle pojętego humanitaryzmu. Ale z drugiej strony jak wyczuć moment, w którym życie nie jest życiem, a cierpieniem?
Nie wiem, jak będzie dalej, mam nadzieję, że Drucik pożyje sobie wygodnie i spokojnie u mnie jeszcze trochę. O to trzymajcie kciuki, módlcie się, czy po prostu życzcie nam tego.

21 maj 2011

O tym, że czasem los gra nam na nosie

Drucik wyciągnięty z umieralni, leczony u mnie, kiedy zaczął mieć szansę na życie, okazał się bardzo poważnie chory. Wszystko wskazuje, że to FIP, choroba śmiertelna, na którą nie ma lekarstwa. Jutro będę znała wyniki badania krwi, które mogą tę wstępną diagnozę potwierdzić.

Zachichotał Drucikowi los wyjątkowo złośliwie.

3 maj 2011

O tym, że Migocia ma dom - wróciła z adopcji


Dobry, gdzie już jest jeden kochany i rozpieszczany kot. Mam nadzieję, że nowe opiekunki pokochają Migocię mimo jej dzikości, mam tez nadzieję, ze to jest szansa dla niej na zmianę charakteru. Oby tylko wszystko poszło dobrze, żeby szybko poczuła się tam swobodnie, żeby dogadała się z rezydentką i żeby nic jej się nie przyplątało ze stresu. A wystraszona była strasznie, serce mi się krajało, ale dla niej to jest szansa i musiałam ja tam zostawić. Taka słodko-gorzka ta praca jest...

Migoćku malutki, niech Ci się wiedzie.

Ps. Migotka wróciła z adopcji po 24 godzinach w nowym domu. Panie oddały ją, bo nie mogły znieść tego, ze siedzi wystraszona w kącie.

23 kwi 2011

O tym, że wiosna szaleje

A z nią pojawiają się kocięta. Na szczęście dzięki talonom udaje nam się co chwilkę coś złapac i wysterylizować. Wydałam już 18 talonów, wykorzystanych z tego jest co najmniej 13. Wczoraj fuksem zupełnym chwyciłam kotkę w ciąży, niestety już dość wysokiej. Strasznie mi żal kociąt, to tak, jakby uśpić ślepy miot, ale nie ma wyjścia. Bo alternatywą jest śmierć kociąt z chorób, albo dalsze rozmnażanie się ich. Z każdego dzikiego miotu dorosłości dożywa naprawdę mniejszość.

A na działkach do wyłapania mam przynajmniej dziesięć kocic, co z tego, jak te baby nie chcą się łapać nawet na klatkę łapkę.

U mnie w domu raczej spokój. Kolorowe wysterylizowane, Druć troszkę przybrał i doktor mówi, że wygląda coraz ładniej. Ale ja się martwię. Bo w zasadzie bez przerwy leży na fotelu. Czasem grymasi przy jedzeniu. Boję się, że wyprowadzenie go na prostą to nie tylko kwestia wykarmienia.

A poza tym jest OK, Dodek mimo zapchanego nochalka wariuje - o właśnie ma głupawkę i biega, jak szalony. Pafni też się ożywił wiosennie, Bonus jak zbójem był, tak dalej jest. A Frania to jest absolutny hicior. Bystra, wojownicza, żywe srebro, a jednocześnie strasznie przylepna, kiedy się do mnie przytula, to całą sobą.

Moje własne koty też chyba OK. Ślepka wcina karmę nerkową, niedługo kolejne pobranie krwi, mam nadzieję, że kreatynina spadnie. A Małp jak Małp, wrzeszczy na Bonusa, próbuje lizać mnie po włosach i ogólnie pilnuje porządku w stadzie.

Na koniec dwa zdjęcia - Franeczka w wersji grzecznej i lekko potargany Drucik.




16 kwi 2011

O tym, że ciepło i słońce świeci

I że Drut dzisiaj zacznie dostawać ornipural, bardzo dobry lek na wątrobę i liczę, ze mu pomoże. Chłopak ma apetyt, chociaż dzisiaj niespecjalnie, co mnie strasznie zmartwiło i zaniepokoiło. No ale może najadł sie w nocy suchego.








Tu Druć wcina, zdjęcie z wczoraj. Mam nadzieję, że apetyt mu wróci.








A Migocia i Florentynka po sterylce już. Wszystko dobrze, ale strasznie zdziczały, boją się mnie. Nie wiem, czy kiedykolwiek znajdę dla nich dom. Szkoda, bo to są przepiękne kociczki.

12 kwi 2011

O tym,że smutno

Umarł zwykły wiejski kocur. Niby nic nadzwyczajnego, ale żal. Bo miał szansę, ale Tonia, dobra kobieta, która jako jedyna na tym łez padole o brzydkiego i niesympatycznego chorego stwora się zatroszczyła, nie zdążyła mu pomóc. Dzięki niej, a nie dzięki swoim właścicielom Enter (bo tak mu dała na imię) trafił do lekarza. Nie znam szczegółów, nie wiem, dlaczego odszedł, dostałam tylko wiadomość, że nie żyje.

Tonia, ściskam Cię mocno. Zrobiłas dla tego kota więcej, niż ktokolwiek inny w całym jego życiu.

Edit: już wiem, co się stało. Enter miał chore nerki, a Tonia pomogła mu w ostatnich dniach poczuć się troszkę lepiej i pomogła mu odejść bez cierpienia. Powtórzę - zrobiła dla niego więcej, niż ktokolwiek z ludzi.

11 kwi 2011

O tym, że nie lubię głodzić stada

A dziś muszę, bo mam umówione dwie gówniary na sterylkę. Migotliwa i Floryna będą dziś cięte. Dopiero na 10, a stado głodne. Co się ruszę, wszystkie za mną w nadziei, że dostaną jeść. No nic, wytrwam (sama solidarnie też nie jem), podobno głodówka od czasu do czasu dobrze robi.

Edit: Migocia miała macicę zapętloną pod jelito. Gdyby została w naturze, zapewne pierwszego porodu by nie przeżyła.

8 kwi 2011

O tym, że Drucik waży 3.10

A doktor, kiedy go zobaczył, wykrzyknął, że teraz to on wygląda, jak kot. I że nabrał ciała. To dobrze, że tak powiedział, bo ja jakoś nie umiałam tego dostrzec. Ale widzę, że Drutol coraz ładniejszy się robi.
Mam okropne zdjęcia, ale nie mogę zrobić nic lepszego, bo jak tylko podejdę do klatki, głupolek lezie do mnie.


Teraz potrafi w tej budce wylegiwac sie podwoziem do góry. Kiedyś go na tym chwycę, na razie jest zbyt czujny.










A to dość niecodzienny widok, Pafni na pieszczotach. Dzikunek jakby sie cywilizował. To jest naprawdę przepiękny kot, gdyby tylko był przymilny...






No zobaczcie, czyż nie piękniś?








A to bandyta Bonus, największy rozbójnik w stadzie, prowokator i agresor. Ale poza tym to inteligentny i baaardzo proludzki kot. Uwielbia facetów, nie daje im spokoju, molestuje i całym sobą daje do zrozumienia, że on chce mieć takiego ludzia na własność.




Migoć - dzikusek, ale kiedy leżę w łóżku, przychodzi i sama wkłada łepek pod moją dłoń.






Podobnie, jak Florka, która tylko w łóżku jest miziakiem i mruczakiem.







Skąd mi się biora takie dziwadła???

7 kwi 2011

O tym i o owym

Atteo, Lolek już nie sika, na szczęście. Odwiedziłam go w niedzielę, jest duży i sliczny i boi się mnie :(((







Kuleczka też szczęsliwa, ale poniewaz prawdopodobnie rujkę dostała, to z kolei ona zaczęła lać swoim opiekunom. Mam nadzieję, że po sterylce uspokoi się.
A u mnie cóż... nowy nabytek, o dźwięcznym imieniu Drucik. Jego historia tu: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=125480

Teraz Drutollo śpi sobie w budce i wygląda, jakby mu dobrze było. Jutro wizyta u weta, zobaczymy, co powie.












Dodek tradycyjnie zasmarkany, ale broi tak, jak dawno mu się nie zdarzało i mimo całej mojej do niego miłości musze czasem na niego krzyknąć, czy trzepnąć ścierą przez tyłeczek. Ale cudny jest kot, mimo choroby pogodny i kochany.





Franiszonek też cudo, pieszczoch i łobuz w jednym małym ciałku. Straszna z niej przylepa, taka smieszna i całuśna. ale i dość stanowcza z niej dziewczynka.





O reszcie następnym razem.