30 gru 2011

O tym, że szykują się zmiany.

Bo Ciapka i Bolo w niedzielę wędrują do swoich domów. Niestety musiałam je rozdzielić, nad czym boleję, ale wydaje mi się, że idą w dobre ręce. Chociaż z tym nigdy nie wiadomo do końca.

Poza tym Fruzia też wróci do swoich ludzi, którzy w przyszłym tygodniu się przeprowadzają do nowego domu.

No i mamy Pacynkę. Nie mam siły pisać o niej dziś, napisze jutro, jeśli pozwolicie, na razie tylko fotki.



24 gru 2011

O tym, że Święta!

Dlatego chciałabym Wam wszystkim życzyć pięknych i pogodnych dni świątecznych, niech wszystkie troski pójdą precz, niech będzie Wam dobrze i szczęśliwie. Ode mnie i całego stada, nie tylko domowego, ale i tych wolnożyjących.

I w prezencie zdjęcie wygrzebane z netu, gdybym miała choinkę, to zanim uległaby unicestwieniu, zapewne sama mogłabym zrobić taką fotkę.










Żeby było wszystko poprawnie, podaję link do strony, z której fotkę wzięłam, tam takich obrazków jest więcej. http://modcatlove.com/2011/12/03/a-caturday-collection-25-cats-in-christmas-trees/
I piękne słówko stamtąd: cat-astrophes.

Wesołych Świąt!!!!

17 gru 2011

O tym, że są koty szczęśliwe.

Na przykład Kuleczka, która trafiła do domu, gdzie jest kochana. Szkoda, że tylko niektóre koty mają takie szczęście.












U mnie nowość - Kawa. Biedna kocinka, którą zgarnęłam przypadkowo z jakiegoś podwórka, bo myślałam, ze jest w ciąży. W lecznicy okazało się, że to nie ciąża, a jelita zawalone kałem aż po sam nosek. Po dwóch tygodniach w lecznicy trafiła do mnie. Wysterylizowana, karmiona specjalną karmą dla kotów z problemami z wypróżnieniem.









Kryzys przeżyła też Fruzia, którą musiałam zatargać do weta. Ma zapalenie górnych dróg oddechowych, przy czym straszną chrypę, więc mi nie wyła w samochodzie, jak to ona zwykle robi.

No i Dodek, dzisiaj miał USG pęcherza i niestety są kamienie. Muszę złapać jego mocz, jak nie, w poniedziałek znów do weta. Bidok mój mały, wszystko mu się przyplątuje.

15 gru 2011

O tym, że dalej niewesoło.

Bo wczoraj sąsiadka znalazła malucha strasznie chorego. Nie z naszego stada,, gdzieś dalej. I pojechałyśmy do weterynarza. Myślałam, że jeśli to katar koci, nawet poważny, to jakoś się da. Ale oprócz strasznej liczby wszołów, grzybicy, zapalenia dolnych i górnych dróg oddechowych maluszek miał jeszcze panleukopenię. To mu odebrało jakiekolwiek szanse na wyleczenie. Trzeba było podjąć decyzje o eutanazji, co dla kociaka było tak naprawdę wybawieniem od strasznych cierpień. Dobijająca jest myśl, że takich maluchów jest wokół nas mnóstwo i że umierają cichutko gdzieś w krzakach, gdzie nikt im nie może pomóc.

Powiem szczerze, ze mam dość. Mam totalny uwiąd.

A w domu sajgon. Mała Czarna ma, jak się okazało, grzybicę. Ale się na szczęście wypróżnia, chętnie je. Ma katar, ale to wyleczymy.
Fruzia zestresowana jest, żal mi jej, mam tylko nadzieję, że nie przypłaci tego utratą zdrowia.
Reszta kotów odpukać. Tylko z Dodziem w sobotę na USG zbadać pęcherz, bo coś koleś z sikaniem nawala lekko.

Aha, no i w piątek Rydzu jedzie do nowego domu.

11 gru 2011

O tym, że Bromba odeszła

Stan się pogorszył i doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu malutkiej męczyć.
Jest mi strasznie strasznie smutno, że się nie udało. Mam wyrzuty sumienia i cokolwiek by mi powiedziano, mieć ich nie przestanę. Bromba i jej trójka rodzeństwa mogłyby żyć, gdybym je do siebie wzięła. Powody tego, że nie wzięłam to już inna bajka, nie zmienia to faktu, że żyć by cała czwórka mogła. Uważam, że to, że akurat na mnie trafiło i ja znalazłam ciałka wszystkich kociąt, to też miało jakiś swój cel.

Maluchów już nie ma, nawet nie mam ich zdjęcia, żeby Wam pokazać, jakie były śliczne.

Ale może kogoś przekona ta cała smutna historia do tego, aby sterylizować kotki, żeby nie rodziły kociąt, które potem i tak umrą, czasem w wielkich cierpieniach.

O tym, że maleńtas ciągle walczy...

...i ciągle potrzebuje Waszych kciuków, dobrych myśli, a może nawet modlitw, jeśli ktoś zechce się pomodlić za kota i nie uważa tego za ujmę dla swojej wiary.

Bromba, bo tak postanowiłam nazwać kicię, bo to dziewczynka, chociaż mam problem, bo cały czas myślę o niej, jak o chłopcu, reaguje, stan jest stabilny, ale nie ma poprawy. To znaczy drgnęło coś wczoraj jakby, ale na tym się zatrzymało. Gdyby tylko zechciała coś zjeść, chociaż odrobinkę, gdyby tylko surowica zrobiła się ociupinkę mniej żółta...

9 gru 2011

O tym, że maluch bardzo potrzebuje dobrych myśli

Bo jest bardzo bardzo źle. Wątroba jest w bardzo złym stanie. Kociak jest pod kroplówką, stale nawadniany, podgrzewany, faszerowany lekami. Lekarze nie wykluczają zatrucia. To nie musiało być celowe, mogły po prostu zjeść coś ze śmietnika, napić się wody z kałuży, która była zatruta czymś wyciekającym z samochodu. Ale jeśli ktoś celowo uśmiercił te kocięta, niech w następnym życiu urodzi się jako taki właśnie kociak z jakiegoś osiedla.

Przedwczoraj prosiłam Boga, żeby mi pomógł w kłopocie przekocenia. Teraz odwołuję, niech tylko ten malec przeżyje i wyzdrowieje.

7 gru 2011

O tym, ze ratunku!!!

Wczoraj zgarnęłam z osiedlowej uliczki drugiego z naszych kociąt podwórzowych, był martwy. Dziś znalazłam trzeciego. Był w agonii, lekarz go uśpił. A potem czwartego, chory, ale żyje i rokuje. Jest w lecznicy.\
Mam w domu dwanaście sztuk, w lecznicy są dwa, które w piątek lub sobotę zabieram do domu. Ratunku!!!!!!!! Nie mieszczą mi się koty w domu, ja nie daję rady logistycznie. Ratunku!!!!

5 gru 2011

O tym, że niektóe koty trafiają szczęśliwie

Bo na przykład Kuleczka, biało ruda smarkula trafiła do domu, w którym już dwa koty mieszkały. I teraz Kuliszonek kumpluje się z jednym z nich, rudym kotem o imieniu Rudy :)))
Dostałam od opiekunów Kulisi filmik z nią i Rudym w roli głównej.

http//www.youtube.com/watch?v=tP-3Lm8vHkw&feature=relmfu

3 gru 2011

O tym, że smutny dziś dzień.

Bo znalazłam ciałko jednego z osiedlowych kociaków, które urodziły się na naszym osiedlu. Piękny czarno biały kić, jeszcze parę dni temu brykał i przybiegał na karmienie. Strasznie mi ciężko, bo kiedy matka je przyprowadziła kilka tygodni temu, zastanawiałam się, czy ich nie zabrać znając realia i spodziewając się, że być może żadne, a być może część z nich nie dożyje dorosłości. Ale nie wzięłam, bo zdecydowałam, że więcej kotów mieć nie mogę. Teraz żałuję, bo może ten malec by żył.
Wiem, wszystkich kotów nie uratuję, jednak chciałabym chociaż móc ratować te, które są blisko. A tymczasem nawet tym nie mogę pomóc. Ciężko mi z tym i źle.