12 gru 2015

O młodziakach...

Trochę się pochorowały, ale doktorzy z Aury postawili smarkaterię na nogi i już szaleją na całego.

Doktor Surawski próbuje opanować małego wija Fistaszka.

















Poza tym odpukać, stado zdrowe, chociaż trzeba będzie paru sztukom zrobić kontrolne badanie krwi.

1 lis 2015

O tym, że byłam na wakacjach i zdjęcia robiłam.















O tym, że tradycyjnie nie mam na nic czasu...

A dzieje się i dzieje.

Mam Dywanki, mam Mirmiła, mam resztę, łącznie z ulicznikami, jestem zarąbana pracą zawodową, jestem zarąbana pracą, dzieje się w ArbuZie. Czyli klasyka. Ale pare fot pokażę.







2 sie 2015

O tym, że mam wakacje, a nie mam czasu, bo się dzieje...

Razem z Mirką opiekujemy się czwórką kociąt i ich mamą. Była piątka, ale jedno kocię szybko znalazło dom.
Czwóreczka jest u pani Joli, ja mam w łazience mamuśke, która już jest wykastrowana, ale chuda niemiłosiernie i trzeba ją trochę podkarmić. Jeśli będzie się u mnie dobrze czuła i jeśli zaakceptuje moje koty, może zostanie.
To film z czwóreczką: https://www.youtube.com/watch?v=i1NeSVhJMfI
A to zdjęcie mamuśki, jeszcze w klatce:










Poza tym mam pod opieką jeszcze sześć malusich kociaków i ich matkę, przygarniętą w wysokiej ciąży przez pewną panią. Pani dość skromnie sytuowana (to jest ogromne niedopowiedzenie), dlatego pomagam dowożąc karmę, a potem będziemy szukać kociętom domów, a kotkę wykastrujemy.
Tu z kolei kocia mama z maluchami: https://www.youtube.com/watch?v=CCfqrCmecGA&feature=youtu.be

A poza tym byłam odwiedzić Budrysy, które urosły, zdziczały i niedługo trafią na wolność. Smutne to, ale przecież też radosne.
https://www.facebook.com/308036469206688/timeline/story?ut=43&wstart=1420099200&wend=1451635199&hash=-290461939872802184&pagefilter=3

10 lip 2015

O Aramisie.

Czyli jednym z jeży, takie tam fotki.




8 lip 2015

O tym, że parę moich podopiecznych dało się sfotografować.

 To kastrowana kilka lat temu kotka, pani na włościach.
 Nowa kicia, pojawiła się w wysokiej ciąży późną wiosną, nie zdążyłam jej odłowić, teraz karmi maluchy gdzieś w dzikim ogrodzie, więc czekam z odłowieniem na kastrację.
Tę kocinkę będę łapać na dniach. Jest bardzo przylepna i proludzka, ale nie mam w tej chwili miejsca u siebie, inaczej wzięłabym ją i postarała się znaleźć jej jakiś dom.

2 lip 2015

O tym, że mam na pokładzie cztery sztuki kolczastych Muszkieterów...

... albo inaczej Budrysów. Są malusie, najmniejszy waży około 120 gramów, największy 230 gramów. Jedzą, wydalają i głównie śpią. Ale przybierają na wadze, a kiedy przybiorą odpowiednio dużo, powędrują do azylu jeżowego w Solcu Kujawskim na odpowiedni wybieg.

Wiecie co? Jeże to brudasy straszne i śmierdziuchy. :D  Ale im wybaczam, bo są strasznie słodkie i tak fajnie mlaskają przy jedzeniu. I mają fajne stópki. Zobaczcie sami:

12 maj 2015

O tym, że kocich maluszków przywywa.

A my gonimy w piętkę, bo nie mamy miejsca na nie i nie mamy środków. Rozpaczliwie potrzebujemy pomocy. Może ktoś z Bydgoszczy i okolic chciałby potymczasować?Albo wspomóc nas finansowo?
A maluszki między innymi takie:















Gdyby ktoś chciał pomóc, proszę o kontakt.

4 maj 2015

O tym, że na chwilkę zamieszkały u mnie dwa jeże.

A było tak:
wczoraj wieczorem na chodniku obok miejsca, gdzie karmię koty znalazłam leżącego jeżyka. Nie wiedziałam, czy jest nieprzytomny, czy nie żyje, był jeszcze ciepły, nie było widocznych uszkodzeń, nie było stężenia. Zadzwoniłam do Beaty do soleckiego azylu dla jeży i ona kazała mi jechać do lecznicy, z którą współpracuje azyl. Tam okazało się, że maluszek nie żyje.
Wróciłam na miejsce, żeby dokończyć karmienie i w tym samym miejscu znalazłam jeża, tym razem żywego. Ponieważ wcześniej uzgodniłam z Beatą, ze ona przyjmie jeże z tej ulicy, zapakowałam gościa do kartonu.
Potem podjechałam pod Torbyd, tam też mam stanowisko karmienia i tam znalazłam następnego jeżosława. Ponieważ Torbyd będzie burzony, a tam gnieżdżą się jeże, moim zadaniem jest je ewakuować stamtąd (zresztą w porozumieniu z UM). No to drugi jeż znalazł się w moim bagażniku.

Dla wszystkich zatroskanych losem jeży - to nie jest tak, że one są uwięzione, bo to byłoby bezprawne. Ludzie z azylu dla jeży obserwują je przez jakiś czas, odrobaczają, w razie potrzeby leczą i potem jeże są zwracane Naturze, ale w miejscu znacznie bezpieczniejszym, niż bydgoskie ulice. O tym, jak to się odbywa, możecie poczytać tu: https://www.facebook.com/pages/Pom%C3%B3%C5%BCmy-Je%C5%BCom/308036469206688?fref=ts

A jeże u mnie zachowują się wzorowo, czyli trochę w nocy poszmąciły, zjadły wszystko, co im dałam do zjedzenia i teraz śpią. Jeden z nich ma na pewno jakąś infekcję gónych dróg oddechowych, ale w azylu sobie z tym poradzą.

 Moje koty są za to niesamowite, po początkowym poruszeniu stwierdziły, że o, jakieś dziwne tymczasowe koty i straciły jeżami zainteresowanie.
Oto jeżyk odpoczywający po nocnych ekscesach.

1 maj 2015

O tym, jak dzikusy na mnie syczą.

Od paru dni jest u mnie w klatce siostra Fąfla, odłowiona na kastrację. Już po zabiegu, musiałam jej przedłużyć pobyt, bo nabawiła się infekcji górnych dróg oddechowych. Malutka (bo jest drobna i młoda, niecały rok) stresuje się mocno, ale mus to mus. Za parę dni wróci na miejsce, a póki co straszy mnie okropnie.


26 kwi 2015

O tym, że czasem okruszki odchodzą.

W sobotę, po kilku dniach walki z panleukopenią, odszedł wyjątkowy kociaczek Dimu. Wiem, że tak się zdarza, ale za każdym razem to wydaje się wyjątkowym okrucieństwem losu. A jeśli kota znasz, bawiłaś się z nim, wygłupiałaś, widziałaś, jak szczęśliwy dokazywał, albo spał spokojnie zwinięty w kuleczkę, a potem pamiętasz, jak słabiutki i cierpiący odchodził, to coś w środku się robi.


Dimu kruszynko...

23 kwi 2015

O tym, że to jest tak słodkie, że nie mogę się powstrzymać.

Z reguły  nie wklejam tu cudzych zdjęć, ale tym razem muszę. No sami zobaczcie:

18 kwi 2015

O tym, że eksperymentuję z wyglądem bloga.

Bo tamten mi się znudził, był taki ... zielony. Na razie wybrałam to, co widzicie, ale niewykluczone, że za jakiś czas będzie jeszcze inaczej.

A dla umilenia czasu pokażę Wam jednego z podopiecznych pewnej Krysi. Podopieczny jest piękny, ale dziki i nie do adopcji.

13 kwi 2015

O tym, że moje dzikie koty i jeże...

... bo że koty dokarmiam, to wiecie. Ale nie wiecie, ze jeże też. Przedwczoraj wzięłam ze sobą aparat. Wiele zdjęć nie zrobiłam, karmię tylko w nocy (nie ze względu na ludzi, ale ze względu na ptaki, które wyżerają kotom serca), a o takiej porze zdjęcia nie wychodzą, nawet z lampą. No ale dwa czy trzy udało się jakoś zrobić, w dodatku na fotkę załapał się jeden z jeży, które stołują się razem z moimi dziczkami;
Kocia rodzinka na Glinkach.

Dwie rezydentki, które patrolują teren, ale jest też z pięć dochodzących.

No i jeżynka wcinająca serca. Tego nie widać, ale wcina z mlaskiem.

11 kwi 2015

O tym, ze trzeba być czujnym...

... i badać swoim zwierzakom kontrolnie krew. Bo po raz kolejny okazało się, ze kot, który jest pozornie zdrowy, ma coś nie tak z nerkami. W zeszłym tygodniu postanowiłam skorzystać z przedświątecznego wolnego i pojechałam do weta z moimi dwiema podopiecznymi, Małpą i młodszą od niej Franką. Małpa ma problemy gastryczne, ale to inna sprawa, ale chciałam sprawdzić, jak nerki, bo wiadomo, ze to jest częsty problem u starszych kotów. W zeszłym roku przed zabiegiem usuwania części zębów badania miała robione i wtedy wszystko było w normie.
  Tym razem niestety nie było. Małpa miała podwyższoną kreatyninę i mocznik, a to oznacza, że nerki zaczynają szwankować. Wczoraj, po tygodniu wlewów podskórnych mocznik w normie, a kreatynina spadła. Wchodzimy z karmą (chociaż to jest karkołomne zadanie, bo u mnie suche dla kotów leży cały czas), dalej płuczę i zaczynam podawać leki wspomagające pracę nerek. Mam nadzieję, ze jak w przypadku mojej nieodżałowanej Ślepki, dzięki dość wczesnemu wykryciu problemu będę mogła Małpiszonce przedłużyć życie.

Ale piszę to dlatego, ze chciałabym Was prosić - nie czekajcie, aż zaczną pojawiać się jakieś objawy, badajcie swoim zwierzakom krew kontrolnie. Dzięki temu będziecie mogli cieszyć się ich towarzystwem dłużej.

6 kwi 2015

O tym, że możesz pomóc nie płacąc grosza...

Już od dzisiaj możecie pomóc naszemu stowarzyszeniu dokonując zakupów w jednym z partnerskich sklepów, które pewien procent oddadzą na nasze cele statutowe.
https://fanimani.pl/zbieramy/stowarzyszenie-arbuz-adopcje-zwierzat/
Nie będzie to Was kosztowało ani grosza, wystarczy poświęcić kilkanaście sekund na kilka dodatkowych kliknięć: https://fanimani.pl/zbieramy/stowarzyszenie-arbuz-adopcje-zwierzat/#jak-to-dziala

Zapraszamy!


4 kwi 2015

O tym, że Święta...

I dlatego chciałabym wszystkim życzyć spokojnych i szczęśliwych najbliższych dni.


1 kwi 2015

O tym, co to jest BARF i z czym to się je.

Czy wiecie, że koty to drapieżniki i że podstawą ich żywienia jest białko zwierzęce? Na pewno wiecie. Ja też wiem. Co w takim razie sprawia, że z reguły żywimy kota niemięsnym badziewiem? Moim zdaniem wygoda i niewiedza. No i podatność na kłamliwe reklamy kociej karmy, której jest pełno w TV. Jeśli chcecie poczytać, czym tak naprawdę karmimy naszych pupili, zerknijcie tutaj: https://www.facebook.com/adoptuj.zwierze.arbuz/posts/1604389873131532

Ale dzisiaj nie na tym chciałam się skupić. Planowałam troszkę wprowadzić Was i siebie w świat BARF. Cóż to takiego? Skrót pochodzi od nazwy Biologically Appropriate Raw Food, czyli biologicznie właściwa dieta surowa. I dokładnie na tym polega, na komponowaniu w odpowiedni sposób karmy składającej się z mięsa i pewnych dodatkowych składników, jakie w naturalnej diecie trafiają do żołądków kotów.

Co kot je? Mięso upolowanych zwierząt. Ale wraz z mięsem je również zawartość ich żołądków, ich kości, pazury, dzioby, okrywę ciała.W naturalnych warunkach koty prawie nie jedzą produktów roślinnych, a ich mechanizmy biologiczne przystosowały się do radzenia sobie z dużą ilością białka i tłuszczu, natomiast nie radzą sobie z dużą ilością węglowodanów, jakimi wypchane jest jedzenie gotowe kupowane przez nas dla nich, ponieważ mechanizmy potrzebne do trawienia i bezpośredniego wykorzystywania węglowodanów są u kotów słabo rozwinięte lub nieobecne. W ślinie brakuje amylazy, niezbędnej do rozpoczęcia procesu ich trawienia. Enzymy jelitowe i trzustkowe, odpowiedzialne za dalszy ich rozkład mają niską aktywność, a enzymy wątrobowe, które umożliwiają metabolizm węglowodanów są albo nieaktywne, albo nieobecne. 

Zbyt duża obecność węglowodanów w kociej diecie zaburza procesy trawienia, powoduje u kotów rozregulowanie metabolizmu, co może doprowadzić do otyłości, cukrzycy, chorób wątroby, nerek, alergii i wielu innych drobnych i mniej drobnych dolegliwości. 

Poza tym jeśli spojrzymy na układ pokarmowy kotów, przekonamy się, ze jest wysoce przystosowany do trawienia pokarmów zwierzęcych. Począwszy od zębów, które nadają się do szarpania i cięcia, natomiast zupełnie nie nadają się do przeżuwanie, poprzez mały żołądek o wysokiej kwasowości po dość krótkie jelita - wszystko nam udowadnia, że jest to przystosowanie do szybkiego trawienia pokarmów mięsnych, nie roślinnych (przy okazji - to również dowód, że koty powinny jeść kilka razy dziennie mniejsze porcje raczej, niż raz lub dwa razy dziennie porcje solidniejsze).

I ostatnia sprawa - koty nie potrafią wyprodukować pewnych potrzebnych im do życia składników z pożywienia pochodzenia roślinnego, muszą otrzymać je w odpowiedniej formie, a ta forma znajduje się tylko w mięsie innych zwierząt (np. tauryna czy niektóre witaminy).

Czym więc karmić koty? 

Jedną z alternatyw jest właśnie BARF, czyli karma komponowana własnoręcznie, składająca się w przeważającej części z mięsa. 

Ale nie wystarczy kupować pupilowi kurczęcych piersi, o nie. W naturze nasze zwierzaki jadłyby zdecydowanie bogaciej i bardziej różnorodnie. Jak już wspomniałam, koty zjadają swoje ofiary razem z kośćmi, wnętrznościami, okrywą ciała. I taką dietę BARF stara się odtworzyć. 

W wersji ekstremalnej mogą to być całe martwe zwierzęta, kurczaczki lub myszy, w wersji, która dla wielu ludzi wydaje się być bardziej akceptowalna - są to staranne kompozycje z wybranych rodzajów mięsa wzbogacone odpowiednimi dodatkami i suplementami. A mięso to: drób, wołowina, ryby. I nie przebrane i starannie wyselekcjonowane chude mięso, a właśnie takie poprzerastane, z chrząstkami, skórą, tłuszczem, ścięgnami. Do tego wszelakie podroby (żołądki, serca, płucka, wątroba, nerki, móżdżki), zmielone kości, jaja, zmielone skorupki jaj, olej, algi i minimalna ilość warzyw. 

Wydaje się proste? No nie do końca, bo pamiętać trzeba o kilku zasadach i ograniczeniach. Przede wszystkim trzeba pamiętać o podawaniu witamin i innych suplementów (na przykład tauryny, której nie znajdziemy w odpowiedniej ilości w dostępnym w sklepach mięsie) w bardzo określonych dawkach. Po drugie - kompozycja mięsa nie może być przypadkowa, trzeba mieć wiedzę, co z czym w jakich proporcjach mieszać. 

Ale na szczęście to nie jest wiedza tajemna, można znaleźć mnóstwo informacji w internecie. Według mnie najbardziej kompetentną i pomocną stroną jest forum BARFny świat: http://www.barfnyswiat.org/index.php
(i na tej stronie opierałam się pisząc ten tekst). 

Ale wrzucając w google hasło BARF, będziecie mieli z czego wybierać.

Czy ja stosuję BARF? Nie, ale mocno dojrzewam do tego i przygotowuję się. Nie będzie to łatwe, bo w domu tymczasowym rotacja bywa spora, a poza tym liczba kotów i ich rożny stan zdrowia mocno utrudnia działanie. Ale mam szczerą nadzieję, ze niedługo uda mi się nie tylko próbować elementów, a przejść w większej części na BARF.

16 mar 2015

O tym, że się pracuje.

Od jakiegoś czasu dokarmiam niewielkie stadko kotów na Glinkach. Dwie mamusie, tatuś stały, tatuś dochodzący, dwójka dzieci i inne przemykające się. Jedno z dzieci jest u mnie i pozostanie tu, chłopiec, Fąfel, który złamał sobie dość nieszczęśliwie tylną łapę. Trzeba było odłowić i zająć się łąpą. No i został, chociaż nigdy nie będzie kotem oswojonym w pełni.

Jedna z mamuś została już parę miesięcy temu odłowiona i wykastrowana, drugą mamusię złapałam w piątek. I siedzi bidusia wystraszona u mnie w klatce. Za parę dni zawiozę ją do jej domu, czyli na Glinki, póki co wygląda, jak półtora nieszczęścia, czyli tak:

Jeść nie bardzo chciała, ale przypomniałam sobie, ze ona rzucała się na wołowinę (tak tak, czasem moje dziczki karmię wołowiną). No więc zmieliłam porcję i kamień spadł mi z serca, bo maleńka skusiła się. Będzie żyła. :D

O tym, że przyszło NOWE!

Bo oto założyliśmy wspólnie z przyjaciółmi Stowarzyszenie ArbuZ, które jest samodzielną organizacją zajmującą się pomocą zwierzętom. I mimo że ja jestem raczej kocia, nasze stowarzyszenie zajmuje się nie tylko kotami. Wzięliśmy pod swoje skrzydła króliki i jeże i generalnie wszystko, co jest zwierzęciem i potrzebuje pomocy. :)
Możecie nas znaleźć na Facebooku, link z prawej strony strony. Wkrótce też będziemy dostępni na stronie, która jest w budowie.
Zapraszamy do współpracy, do pomocy, nie tylko materialnej, ale i logistycznej i wsparcia radą i nawet zwykłymi kciukami. Za wszystko będziemy wdzięczni. :)