24 sty 2014

O tym, że minął rok.

To był zły rok, bardzo zły. Odeszły ode mnie, mimo walki Ślepka, moja najukochańsza kotka, Kawa, czarna znajdka biedusia, Pafni, przepiękny i przełagodny kocurek, Malizna Kuternóżka, śliczna malutka kocinka, którą porzuciła matka, a na któą natknęłam się któregoś wiosennego wieczora.

To bardzo dużo, dla mnie za dużo. Odeszła również Balbiśka, ale do swojego własnego domu, więc to rozstanie jest szczęśliwe. Próbowałam też Florkę wydać, ale po trzech dniach po nią pojechałam, nie mogła się zaadaptować.

Pozostały u mnie moje koty i tymczasy. Przypomnę je Wam.

Najpierw moje:
Małpa










Gluś










Jaś












Teraz tymczasy:
Migocia, śliczna kocinka, ale problem w tym, że potwornie płochliwa i niedotykalska












Florka, jej siostra, troszkę mniej płochliwa, ale tylko trochę










Frania, dziki buszmen śmieszny, mimo ślepoty strasznie zaczepialska i brojna










Budzik, okropny łobuz, ale śliczny z niego kocur












Śliwka, drobna kotka, miła i kontaktowa










Łapcia, też dzikunek












Niuśka, niepozorny szaraczek, taki szaraczek, że podczas wczorajszej sesji zapomniałam o niej. Jeśli śpi gdzieś na widoku, to zrobię jej dzisiaj zdjęcie, póki jeszcze jest słońce i potem wstawię.





Dodzik, kocurek, który jest kotem specjalnej troski, ale jest przekochany, kontaktowy i cud miód. Nie będzie zapewne żył długo, kilka razy już był wyrwany z łaps kostuchy, ale ciągle się udaje. I oby jak najdłużej, bo to kot wyjątkowy













W 2014 weszłam z jedenastoma kotami i bardzo chciałabym, żeby rok kończył się z nie większą liczbą. Nie chcę, żeby moje koty mi umierały, wolałabym, żeby odchodziły do nowych domów, chociaż patrząc na nie sądzę, że mają małe szanse. No ale cuda się zdarzają i na nie liczę w nowym roku.