23 sty 2010

Sylwek dalej jest piękny i nawet jeszcze piękniejszy, szczególnie jego niesamowite zielone oczyska. I zrobił się z niego niesamowity miziak i namolniek. Za to złodziejstwo ma we krwi chyba już na stałe, dziś usiłował dobrać się do masła, przy czym stłukł spodeczek, na którym masło było, a samo masło oczywiście powędrowało do śmieci.





























Ruda już doszła do siebie po operacji, ale było ciężko, tym bardziej, ze po drodze przyplątała się jakaś infekcja. Ale rana zarosła, infekcja zaleczona, a Ruda, jak to Ruda - miziasta, marudna, kapryśna i przekochana.
Daaaawno nie pisałam. Bo najpierw przedświąteczna gorączka, potem święta, potem Ruda miała poważną operację, koniec semestru w szkole i nie było kiedy usiąść i coś skrobnąć. Wreszcie się zebrałam.

Z wieści dodkowych - maluch już drugi miesiąc jest na kuracji antybiotykowej i do niedawna była znaczna poprawa. Ale od trzech dni znowu pojawiły się gluty. Może to wynik tego, ze mi drań mały zwiał na zaśnieżony balkon, jak wyszłam karmić ptaszory? Na razie tragedii nie robię, kot ma dobry humor, apetyt i wydaje się, ze poza tym nochalm nic mu nie dolega. Wprawdzie ma chwiejne mocno tylne łapki, ale to mu wcale nie przeszkadza wykonywać przeróżne ewolucje na drapaku.









































































Jest brojny i wszędzie go pełno, musi wszystko sprawdzić i wszędzie wleźć. Naprawdę niezwykły kociak, chociaż straszliwie upierdliwy czasami :D