16 wrz 2009

O tym, że koty lubią śliwki, a Pafnuc jest coraz piękniejszy

Najpierw zakulały ją na śmierć. A potem czterej oprawcy usiedli dokoła biednej denatki i popadli w zamyślenie. Kiedy chwyciłam aparat, żeby uwiecznić zbrodnię, jeden próbował zwiać.






Ze względu na chorobę Dodusia, nim głównie się zajmuję i przejmuję. A tymczasem pozostałe koty pięknieją mi w oczach. Oto Pafnucek dzikusek. Jeden z piękniejszych kotów, jakie widziałam, ale lekko dzikawy. Nie mam pojęcia, czy znajdzie dom... Bardzo by mu się przydał dom bez kotów, żeby mógł przekonać się całkowicie do człowieka. On jakby chciał, a bał się. Czasem pozwala mi się do siebie zbliżyć, wtula się wtedy we mnie i mruczy, ale już za chwilkę zwiewa. Dziwny kot, ale przyznajcie, że zjawiskowo piękny.

13 wrz 2009

O tym, że Dodek to kot podróżujący

Zauważyłam, że podczas licznych przejazdów do lecznicy mały prezentuje pełen spokój, powiedziałabym nawet, że luzik. Odniosłam wrażenie, że on to nawet lubi. Hmmm... Czyżby kot globtroter?
Pewnego dnia wypuściłam smarkacza z kontenerka na zwiedzanie samochodu (samochód stał, w trakcie jazdy byłoby to zbyt ryzykowne dla kota). Bardzo to Dodkowi przypadło do gustu, właził wszędzie i niezwykle chętnie. Ponieważ wiercił się niemożebnie, a ja miałam nieco ograniczone pole manewru, więc pokazuję tylko jedno jego zdjęcie, bo tylko jedno wyszło przyzwoicie.



A poza tym muszę małemu założyć bana na balkon. Skubany wykorzystuje każdą okazję,żeby wleźć jak najwyżej. Dzisiaj
ledwo otworzyłam drzwi balkonowe, smark wisiał na siatce poza zasięgiem moich rąk. Jeśli jacyś sąsiedzi gapili się przez okno, to mieli okazję obejrzeć sobie moją gołą dupę, która niewątpliwie musiała świecić spod niezbyt długiej kozuli, kiedy podnosiłam ręce, żeby gadzinę zdjąć z siatki.

Teraz pilnuję go mocno, ale i tak co rusz muszę lecieć i zdejmować go, kiedy próbuje się wspinać.


12 wrz 2009

O tym, że nic już nie wiem

Bo wyniki wymazu Dodka wykazały, że nie ma tam nic. Ani bakterii, ani grzyba. Choroba. Znaczy, może i lepiej. Teraz dostaje ACC, które rozrzedza wydzielinę i od paru dni widzę rezultat: chłopak wysmarkuje na potęgę. Dziś kontrolna wizyta u weta.

A poza tym zdjęłam gówniarza z siatki spod sufitu. Mało zawału nie dostałam, jak go tam zobaczyłam. Szkoda, że nie było czasu na fotkę, bo widok wiszącego z głupią miną Matołka bezcenny :lol:

8 wrz 2009

O tym, że wymiękam

Bo jakby nie było wszystkiego dosyć, to jeszcze Dodek ma stan zapalny w płuckach. Jeszcze nie zapalenie płuc, ale już coś się dzieje i obraz RTG jest zmieniony. Dlaczego ten mały nie może wreszcie wyzdrowieć? Nie dosyć na jego mały łepek nieszczęść? Przepuklina, wada oczka, problemy z tylnymi łapkami, bez przerwy infekcje noska, teraz płuca. Co jeszcze? Prawie umarł i kiedy jednak wyzdrowiał, to już myślałam, że najgorsze za nami, ale co, jeżeli nie? Wiele bym dała, żeby mój maleńki Matołeczek wreszcie był zdrowy i żeby znalazł najlepszy na świecie dom.

6 wrz 2009

I ciąg dalszy fotek

Moja Ruda w trzech odsłonach.


























I czarne z wytrzeszczem to Pafni, śliczny kot i przemiły, ale trochę strachliwy.

O tym, że porobiłam parę zdjęć wczoraj

Na początek Dodo wspinaczek. Parę razy musiałam gada małego ściągać z wysoka, bo niezdara z niego przez te swoje niedowłady tylnych łapeczek






Dziwiłam się, czemu bazylia mi pada. No, teraz już się nie dziwię.








Doduś jest śliczny kotuś.








Ale niestety, drobna wda oczka szpeci go nieco.








Znowu knuje, jak wleźć do góry...

O tym, że byłam u kotów Krysi


Krysia z Borów. Umarła niedawno, została ponad trzydziestka kotów w dzikim azylu w środku lasu. Hubert, jej mąż opiekuje się kotami, jak może, ja pomagam zbierać pieniądze i kupować karmę. Nie jest różowo, trudno mi się dogadać z Hubertem. Koty zaniedbane, ale nie mamy jak i dokąd ich zabrać. Boję się o nie.































4 wrz 2009

O tym, że mam uwiąd

Psychiczny jakiś.

A u kotów? Moich w miarę, Dodek tylko co rusz walczy z infekcjami, w dodatku ma problemy z tylnymi łapkami. Nie mam trochę już pomysłów, co z tym kociakiem. Jest przesłodki i śliczny, ale chyba będzie u mnie wiecznym tymczasem. Ale jeśli tak, to przecież nie wyrzucę Matołeczka na bruk.

Pozostałe koty raczej OK. Zbieram się psychicznie do wizyty u weta z Rudą, żeby obejrzał te jej guzy. Boję się, że tam coś się dzieje złego. Próbuję sobie wyobrazić dom bez niej i nie mogę.

Carmen umarła. Carmen, która mogła żyć, ale podjęłam złą decyzję i ona umarła. Na moich rękach. Nigdy sobie jej śmierci nie wybaczę. Mam nadziej, że jeśli jest jakieś kocie niebo, to ona mi wybaczy.