25 lut 2009
O tym, jak trudno się rozstać
Moje małe diablątka dwa, czyli Kundzia i Poldi są już razem w swoim nowym domu. Cieszę się bardzo, ale tęsknię za nimi. To są takie koty, które zapadają w serce, gdybym miała warunki, na pewno nie oddałabym ich nikomu. Chociaż z drugiej strony czy nie mówię tak o każdym kocie, który u mnie rezyduje?
Tak na pamiątkę po moich ukochanych urwipołciach:
tak wyglądały na początku, małe puchate czarne kulki z wytrzeszczonymi niebieskimi ślepkami
Rosło to to jak na drożdżach, z nieporadnych potworków zaczęły się robić zgrabne i piękne koty, chociaż ciągle z wytrzeszczem
Kundzia odkryła, że świetnie się czuje schowana w torbie na zakupy
Poldek uwielbiał pozować
A tak się czują w nowym domu
Trzymajcie się, maluchy moje kochane i bądźcie szczęśliwe!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz