
Moje małe diablątka dwa, czyli Kundzia i Poldi są już razem w swoim nowym domu. Cieszę się bardzo, ale tęsknię za nimi. To są takie koty, które zapadają w serce, gdybym miała warunki, na pewno nie oddałabym ich nikomu. Chociaż z drugiej strony czy nie mówię tak o każdym kocie, który u mnie rezyduje?
Tak na pamiątkę po moich ukochanych urwipołciach:
tak wyglądały na początku, małe puchate czarne kulki z wytrzeszczonymi niebieskimi ślepkami



Rosło to to jak na drożdżach, z nieporadnych potworków zaczęły się robić zgrabne i piękne koty


Kundzia odkryła, że świetnie się czuje schowana w torbie na zakupy

Poldek uwielbiał pozować


A tak się czują w nowym domu



Trzymajcie się, maluchy moje kochane i bądźcie szczęśliwe!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz