6 kwi 2009

O tym, że powolutku do przodu.

Dzik I wprawdzie wyłysiał ociupinkę, bo go jakaś zaraza (chyba grzybica) trafiła, ale coraz smielszy jest. Rano wychodzi razem z innymi kotami na jedzenie, nie zwiewa w panice na każdy mój ruch, podstawia łepek na głaski i ogólnie zapowiada się na okrutnego miziaka i przylepę.

Dzik II ciągle w łazience i też są postępy. Dziś po raz pierwszy wyszedł do mnie zza pralki bez wabika jedzeniowego. Też ma grzyba, ale niechętnie daje się smarować. Muszę to robić bardzo ostrożnie i podstępnie. Bardzo lubi pieszczoty, ale strasznie płochliwy jest. Czasem sobie przez drzwi gada z innymi kotami i wtedy mam cyrk.

Pafnuc dziś miał szansę na chyba fajny dom, ale osiołek malutki postanowił urządzić widowisko pod tytułem: "jestem strasznie dzikim kotem i się nie nadaję". No nic, może następnym razem. Już tak nie traci włosa, zaczyna porastać na nowo. I daje się miziać, chociaż nie jest wielkim fanem. Ale pięknieje na pysiu i jeśli tylko charakter mu się jakoś wyprostuje, będzie miał powodzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz