7 kwi 2009

O tym, że wcale nie powolutku

Bo Dzik I czyni niesamowite postępy. Dziś rano podszedł, a raczej przytruchtał do mnie na wołanie, a teraz śpi na łóżku!!! Wcześniej miał epizod zabawowy z Małpą, sądzę więc, że zaczyna być naprawdę członkiem stada, a mieszkanie zaczyna traktować, jak dom. Co dziwne, na balkon wcale chętnie nie wychodzi i nie domaga się w żaden sposób wypuszczenia. To chyba byłoby tyle, jeśli chodzi o koty wychowane na wolności i przyzwyczajone do swobody. A Dziki oba żyły sobie na tej wolności bardzo spokojnie, żadnych wielkich traum nie przechodziły.

Kilka zdjęć:

Zwykle Dzikunek chował się w kącie pod drapakiem, częściowo zasłonięty sofą, tam spał albo uciekał, gdy czuł się zagrożony. Najpierw niewiele mi dane było zobaczyć, na przykład takie OKO









Potem było coraz lepiej, Dzik zaczął wychodzić na dłużej, a kiedy zaglądałam do niego pod drapak, nie był już taki spięty. Ale na tym zdjęciu widać, jak traci futro.










Ciągle jednak uciekał, bał się gwałtownych ruchów, nieznanych dźwięków. W chwilach dużego zagrożenia właził za sofę. I wyglądał tak.







A potem było już tylko lepiej, poznawał wygody drzemki na parapecie czy sofie. W tej chwili ciągle jeszcze niepewny, ale w zasadzie łazi wszędzie i zaczyna interesować się żywo tym, co się w mieszkaniu dzieje.





Myślę, że jak tylko porosną mu łysinki, będę mogła Dzika wystawić do adopcji jako kota bardzo miziastego :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz