12 kwi 2009

O tym, że wcale nie jest tak różowo.

Bo oba Dziki serdecznie się nie cierpią i tłuką się dość widowiskowo. Dzik I swobodnie łazi sobie po mieszkaniu i czuje się w stadzie coraz lepiej, bawi się nawet z Gluśkiem i Pafnuckiem. A Dzik II siedzi sobie w łazience i dobrze mu tam, ale łazienka malutka. On już wyłazi do mnie na pieszczoty bez problemu, śpi mi na rękach i generalnie jest przemiłym kotem. Raz go wypuściłam na pokój, łaził sobie spokojnie przez ponad pół godziny, wąchał koty i miejsca i nagle coś się stało, zwarły się dwa Dziki, pióra poleciały. Na szczęście udało mi się zagnać Dzika II do łazienki. Za drugim razem pobiły się w łazience, którą otworzyłam i doglądałąm, jak stado poznaje Dzika II. I nie wiem, co robić, przecież Dzik II nie może wiecznie siedzieć w łazience, a ja musze wreszcie zacząć robić pranie, bo póki on tam jest, nie mogę. Jego miejsce schronienia jest za pralką, nie mogę jej włączyć, bo mi biedak oszaleje, kiedy to zacznie chodzić i wirowac na przykład.

Martwią mnie te moje Dziki, będę próbowac jeszcze, ale zupełnie nie wiem, jak będzie. Trzymajcie kciuki.

Dzikunek II nieśmiało wygląda zza pralki.












Potem wystawia łepek coraz śmielej...












... i śmielej.












Chłopak jest przepiękny, cały czarny, zgrabny, ze lśniącą czarną sierścią. Dzik I wyłysiał miejscami dość mocno, Dzik II tylko delikatnie. Może uchroni się od większych łysinek.

Pafni też pięknieje, powoli sierść mu się poprawia i rośnie gówniarz, jak na drożdżach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz