2 lis 2010

O tym, że znowu coś nowego

To coś nowego jest małe, szare i siedzi w klatce. Nie ma jeszcze imienia, roboczo wołam na niego Grzdyl. Fajny jest, ale nie połączę z kotami, póki trochę nie odczekam. Dziś jedziemy do weta, obejrzy go, ewentualnie zaszczepi.
Grzdyl urodził się na działkach gdzieś na obrzeżach Bydgoszczy. Kotami tam opiekują się tacy starsi ludzie, wszystkie kotki posterylizowali, tylko mamy Grzdyla nie zdążyli. Urodziła się piątka, Grzdyl jest najmniejszy. Trzy znalazły dom, Grzdyla obiecałam wziąć do siebie, ale został tam jeszcze jeden. Ponoć największy, więc ma duże szanse, ale i tak namawiam ludzi, żeby go zabrali. Nie wiem, może się zdecydują.
Na razie nie mam karty, ale chyba dostanę ją w tym tygodniu, już nieważne, czy z odzyskanymi zdjęciami. Najwyżej ją sformatuję i byle nadawała się do użytku.

1 komentarz:

  1. Szkoda, że fot nie ma ale najważniejsze, że Grzdyl ma ciepło i w brzuszku pełno:) Tradycyjnie trzymam kciuki za to by ostatni maluch też znalazł dom. A jak reszta towarzystwa?

    OdpowiedzUsuń