20 lis 2010

O tym, że sezon grzybowy wcale się nie skończył

Bo jesteśmy obsypani wszyscy (no prawie, bo Franeczka i Ślepa jakoś nie). Ja też mam grzyba. Okropność i paskudztwo, ale wyleczalne, chociaż upierdliwe w leczeniu. O siebie się nie martwię, natomiast martwię się, jak ogarnę leczenie całej gromady, kiedy niektóre z kotów są nieobsługiwalne. Będzie problem z Glusiem, Pafnuckiem i Migotką, z tą ostatnią ogromny, bo ona nie cierpi być łapana, kiedy biega luzem, ona najwyżej może sama przyjść.

Koty będą szczepione, smarowane i karmione tabletkami. W czasie kuracji odkażę mieszkanie świecami, które niszczą zarodniki grzyba, więc mam nadzieję, ze będzie OK, oby jak najszybciej.

A Nówka Frania dostała wczoraj rujkę. Jest wyciszona i za jakiś czas będziemy panienkę sterylizować.

Lolek miał prawie dom, ale dom zrezygnował z Lolka, kiedy dowiedział się o grzybicy.

No nic, idę łapać koty na smarowanko :))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz