11 gru 2012

O tym, że jakoś się kręci.

Malizna kula się, brzuszek nabiera płynu, ale powoli. Wprawdzie maleńka nie jest w jakiejś dobrej formie, ale nie jest jeszcze tragicznie. Podaję jej interferon, sterydy i antybiotyk i modlę się, żeby dobry Bóg uczynił cud.
Ślepa jest na wlewach, na dniach z Warszawy przyjdzie nowy lek na jej nerki. Apetyt miewa raz lepszy, raz gorszy, mam nadzieję, ze ten nowy lek postawi ją troszkę bardziej na nogi.
Kot Maciej podwórzowy król bardzo niefajnie (też ma niewydolność nerek). Jest u sąsiadki, ona mu podaje kroplówki, ale Maćko stracił apetyt. Latam do niego kilka razy dziennie, pomagam jej podłączyć go do kroplówki, podajemy mu leki. To jest cudo, nie kot, bardzo nie chcę, żeby odszedł. Podzielę się z nim tym lekiem, który przyjdzie do Ślepiszonka, może jeszcze troszkę go pociągnie.
Kawa po zabiegu w zasadzie OK. Chciałabym się jej przyjrzeć dokładniej, to znaczy zrobić jakieś porządne badania krwi, może USG, ale to jak już spokojniej będzie na polu zdrowotnym z innymi kotami i jak nazbieram funduszy, bo ostatnie miesiące strasznie mi dały po kieszeni.

I tu mam prośbę.  Rachunek od weta za listopad wyniósł ponad dziewięćset złotych, za grudzień też będzie spory. Doktor zgodził się rozłożyć ten listopadowy na dwie raty, ale spłacić muszę. Mam w domu mnóstwo rzeczy do wystawienia na fundacyjnym allegro, żeby zebrać pieniądze na naszą grupę, w tym i na mnie, ale biegając między pracą a kotami po prostu nie mam czasu pofotografować, opisać i powystawiać. Będę mogła to dopiero zrobić między świętami, a nowym rokiem. Ale mamy kalendarze, piękne są. Polećcie znajomym, a może sami zapragniecie mieć? A jak już powystawiam fanty, to podam Wam linka, może wybierzecie coś dla siebie.




3 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że wszytko będzie szło ku lepszemu. I trzymam za to mocno kciuki. Za wszystkie koty razem i za każdego z osobna. I za finanse też. Wiem, niestety, ile kosztuje każda wizyta u weta. I sama nie wiem skąd na to brać.

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie. Mówią, ze pieniądze szczęścia nie dają. A mnie by uszczęśliwiły. Iluż możnaby pomóc.

    OdpowiedzUsuń