28 cze 2009

O tym, że mam dwa mikrusy.

Od paru dni siedzą sobie u mnie na kwarantannie, chłopak i dziewczyna, Dodo i Didi. Śmieszne małe broje, które wszędzie wlezą i wszystko zdemolują z radością w oczkach. A oczka mają niestety dziwne, obydwa kociaki mają uszkodzone prawe oczy, chyba mechanicznie, być może to sprawa genetyczna. Nie przeszkadza im to zupełnie w beztroskim grandzeniu i wnerwianiu lekko zdezorientowanego stada. Szczególnie upodobały sobie gady małe Rudą, która nie znosi małych kotów i teraz chodzi nerwowa i marudna. A te szczyle łażą za nią chyba na złość.

Mnie zresztą też robią w bambuko, bo w czasie radosnego brykania raptem tracę je z oczu i chociaż rozsądek mi mówi, że śpą sobie gdzieś w kąciku, dostaję napadu paniki i szukam ich we wszystkich zakamarkach. Oczywiście nie muszę dodawać, że ich nie znajduję, znajdują się same, kiedy już niemal schodzę na zawał.

Ale poza tym to słodkie kocięta. Uwielbiam patrzeć, jak dokazują, lepsze to od telewizji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz