
Małpa ma znowu zapalenie dziąseł, na razie na antybiotyku, potem bezwzględnie trzeba dojść, dlaczego.
Gluś ma depresję chyba. Bardzo Rudej szukał i jeszcze czasem patrzy tam, gdzie ona sobie zwykle siedziała, jakby miał nadzieję, ze ją tam znajdzie. W niedzielę świąteczną bardzo mnie wystraszył, bo zaczął wymiotować, po troszku żółtą śliną, ale potem mu przeszło. Pilnie go obserwuję i jak już uporam się z problemem Małpy, to profilaktycznie zatargam go do weta. Chyba że coś wcześniej zacznie się dziać.
Kupiłam kotom laserek wskaźnik. HA! Strzał w dziesiątkę, nawet postawny Glucho ruszył gruby tyłek i polatał za światełkiem.
Przez ostatnie dwa dni polujemy z Basią sąsiadką na dwie ciężarne kotki do sterylki. Na jedną to polujemy już chyba drugi albo trzeci rok. I obie są dzikie, w dodatku dokarmiane przez okolicznych mieszkańców, zatem klatka łapka odpada. Szlag! Lada tydzień urodzą i znowu przybędzie kotów. I pewnie część umrze.
Ale za to udało mi się capnąć koteczkę działkową (muszę jej dac jakieś imię wreszcie), która już jest po zabiegu i zaraz po nią jadę. Ona była cudowną matką dla swoich kociąt, naprawdę wzruszała mnie, no ale tak trzeba było. I zaczynamy zbierać kasę na sterylki na resztę kotek, na działkach jest ich kilka, na osiedlu też, chociaż te tu są dzikie, cholipa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz