23 kwi 2011

O tym, że wiosna szaleje

A z nią pojawiają się kocięta. Na szczęście dzięki talonom udaje nam się co chwilkę coś złapac i wysterylizować. Wydałam już 18 talonów, wykorzystanych z tego jest co najmniej 13. Wczoraj fuksem zupełnym chwyciłam kotkę w ciąży, niestety już dość wysokiej. Strasznie mi żal kociąt, to tak, jakby uśpić ślepy miot, ale nie ma wyjścia. Bo alternatywą jest śmierć kociąt z chorób, albo dalsze rozmnażanie się ich. Z każdego dzikiego miotu dorosłości dożywa naprawdę mniejszość.

A na działkach do wyłapania mam przynajmniej dziesięć kocic, co z tego, jak te baby nie chcą się łapać nawet na klatkę łapkę.

U mnie w domu raczej spokój. Kolorowe wysterylizowane, Druć troszkę przybrał i doktor mówi, że wygląda coraz ładniej. Ale ja się martwię. Bo w zasadzie bez przerwy leży na fotelu. Czasem grymasi przy jedzeniu. Boję się, że wyprowadzenie go na prostą to nie tylko kwestia wykarmienia.

A poza tym jest OK, Dodek mimo zapchanego nochalka wariuje - o właśnie ma głupawkę i biega, jak szalony. Pafni też się ożywił wiosennie, Bonus jak zbójem był, tak dalej jest. A Frania to jest absolutny hicior. Bystra, wojownicza, żywe srebro, a jednocześnie strasznie przylepna, kiedy się do mnie przytula, to całą sobą.

Moje własne koty też chyba OK. Ślepka wcina karmę nerkową, niedługo kolejne pobranie krwi, mam nadzieję, że kreatynina spadnie. A Małp jak Małp, wrzeszczy na Bonusa, próbuje lizać mnie po włosach i ogólnie pilnuje porządku w stadzie.

Na koniec dwa zdjęcia - Franeczka w wersji grzecznej i lekko potargany Drucik.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz