Bo Dodo od dwóch dni pokrwawia z nosa. Już pomijam kwestię gustownych czerwonych kropek wszędzie (również na mnie, wczoraj siostra wycierała mnie z takowych, bo nie zauważyłam, że mnie Dodosław okichał na szyi), bardziej martwi mnie to, ze w tych cholernych zatokach coś się dzieje. Ale z drugiej strony własnie Dodek szaleje porannie z Bonusem, Pafnim i maluchami. Dużo precyzyjniej biega, niż chodzi i szaleństwo polega na galopowaniu przez mieszkanie na balkon. Ale nie w linii prostej, no skąd. Trzeba zygzakiem zaliczyć wszystkie przeszkody poziome i pionowe :)))
No, teraz się zmęczyła ekipa i poleguje, ale w postawie gotowości do dalszych brewerii.
A w tak zwanym międzyczasie pokażę roślinki, jakie sobie zainstalowałam na balkonie. Że co, że trochę późno? No ale kto powiedział, że środek lata nie jest dobrym czasem na roślinki?
To jest chyba scewola.
to portulaka?
to turki (lubię ich dziwny zapach)
to pelargonia (pelargonii nie lubię, ale jakoś ta mnie urzekła)
a to nie pamiętam :)))
Bardzo bym chciała, żeby ten Twój Doduś wreszcie wyzdrowiał. Dobrze, że ma ochotę na zabawy. Bardzo proszę wszystkie Futrzydła wyczochrać ode mnie porządnie:))
OdpowiedzUsuńOj, a jak ja bym chciała! ten kociak naprawdę zasługuje na spokój i szczęście. Od malucha miał pod górkę, kostusze wywinął się dwa razy, nie wiem, co bym dała, żeby już nie męczył go ten nochal. Niechby sobie był kaleczka z niezbornymi ruchami, ale zdrowa kaleczka.
OdpowiedzUsuńA koty wyczochrałam, nie wszystkim to się podobało :)))
biedny maly. podrap go za uszkiem ode mnie.
OdpowiedzUsuńmoje wczoraj rozniosly pol domu podczas zabawy w berka
He he, nie ma to, jak koty z ADHD.
OdpowiedzUsuńMałego podrapałam, ofkors. A pisałam w którymś z poprzednich postów, że chciałabym, żeby znowu był brojny. No i wykrakałam, łobuz broi na całego. Ale niech broi, niech mi szkód narobi, żeby tylko był zdrowy i w dobrym humorze :))))