Bo z kolei Kawa ma kłopoty. Okazało się, że ma narośl w pyszczku. I dzisiaj zawożę ją na zabieg. Oby tylko narośl okazała się czymś innym, niż złośliwy rozlany i nieusuwalny guz.
To Kawula staruszka, mało fotogeniczna, wiecznie burcząca i tłukąca moje koty, a czasem mnie, ale w sumie kochana.
I czekamy na lek, żeby zacząć kurację Malizny. Wprawdzie najprawdopodobniej życia jej to nie uratuje, ale może przedłuży i poprawi jego jakość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz