27 lis 2010

O tym, jak to sie leczymy

Ja się smaruję, koty psikam i smaruję i wlokę na szczepienia. Wszystkie poszczepione z wyjątkiem Nówki Frani, z nią idę dziś.
Podliczyłam koszty wizyt u weta w tym miesiącu i wyszło mi ponad cztery stówy. O mamo! I jeszcze przede mną koszty dwóch serii szczepionek za dwa i cztery tygodnie. A i tak jestem traktowana w lecznicy ulgowo, gdybym miała zapłacić tyle, ile mają w cenniku, ani chybi poszłabym z torbami! Wielkie podziękowania dla moich wetów!!!
No i wielkie podziękowania dla wszystkich, którzy pomagają moim kotom finansowo. Bez Was to mogiła i w ogóle koszmar. Jesteście wspaniali i kochani.

Zareklamuję przy okazji kalendarz Vivy. Jest piękny, a dochód z jego sprzedaży idzie całkowicie na potrzeby zwierząt, nie tylko kotów. Nie wiem, czy tu linki wchodzą, jestem lajkonik blogowy. Jeśli nie wlezie, to wybaczcie, trzeba będzie skopiować i wkleić w pasek adresowy.
http://koty.sos.pl/str.php?dz=19

I wkleję Wam poranne zdjęcia mojej gromadki, kiedy to robią sobie przegląd sytuacji na świecie, czyli taką kocią prasówkę :)))













20 lis 2010

O tym, że sezon grzybowy wcale się nie skończył

Bo jesteśmy obsypani wszyscy (no prawie, bo Franeczka i Ślepa jakoś nie). Ja też mam grzyba. Okropność i paskudztwo, ale wyleczalne, chociaż upierdliwe w leczeniu. O siebie się nie martwię, natomiast martwię się, jak ogarnę leczenie całej gromady, kiedy niektóre z kotów są nieobsługiwalne. Będzie problem z Glusiem, Pafnuckiem i Migotką, z tą ostatnią ogromny, bo ona nie cierpi być łapana, kiedy biega luzem, ona najwyżej może sama przyjść.

Koty będą szczepione, smarowane i karmione tabletkami. W czasie kuracji odkażę mieszkanie świecami, które niszczą zarodniki grzyba, więc mam nadzieję, ze będzie OK, oby jak najszybciej.

A Nówka Frania dostała wczoraj rujkę. Jest wyciszona i za jakiś czas będziemy panienkę sterylizować.

Lolek miał prawie dom, ale dom zrezygnował z Lolka, kiedy dowiedział się o grzybicy.

No nic, idę łapać koty na smarowanko :))))

17 lis 2010

O tym, że ciemno i pada

No to parę wczorajszych fotek (a może przedwczorajszych, nie pamiętam) kociarstwa
Loluś zadumany. Już się bardzo dobrze czuje, do wczoraj lataliśmy do weta, ale jest już OK, teraz tylko tabletki.










Kulcia też mi coś niedomaga, oczka zapaprane, ale z nią już nie lecę do weta, nie mam kompletnie kasy, daję jej tylko tabletki, te same, które bierze Lolek. Teraz śpi zwinięta w kłębek na moich kolanach. Czuje się dobrze, tylko czasem podchurchluje i czasem jej się oczka zapaprzą. Ale dziś na przykład czyste.




Małpiszon mi się ustawiła, a za nią Bonus łobuziak. Bonus teraz gania się z Dodosławem, smarkającym bez przerwy, ale chociaż świszcze i gwiżdże, ma to gdzieś i wariuje, jak tylko się da.

Małpa stateczna matrona i nie wariuje.







Młodzież generalnie szaleje, ku mej radości dołącza do nich Nówka Frania, któa znakomicie sobie ze swoją ślepotą radzi. To rzeczywiście łobuziak straszny, aż strach pomyśleć, co by się działo, gdyby widziała :))) Zrobiłam film, na którym wygłupia się z Lolkiem, ale jest tak ciemno, ze nic na nim nie widać.

11 lis 2010

O tym, że mam fotki nowych

To jest Nowa, szczupła kocinka, łasząca się do ręki, zestresowana nowym otoczeniem, ale mam nadzieję, ze się jakoś przyzwyczai. Chociaż wolałabym, żeby zanim to nastąpi, znalazł się dla niej dobry dom, żeby nie musiała przechodzić takiej traumy, jaką jej zafundowali poprzedni opiekunowie.




To jest Loluś, strasznie fajowy koteczek. Nie jest absorbujący, zajmuje się swoimi sprawami najczęściej, ale lubi, jak się go weźmie na ręce i przytuli, mruczy wtedy, jak traktor. Ma śmieszny zwyczaj siadania mi przy nodze, kiedy kręcę się w kuchni. Czasem się o niego potykam przez to, ale zbój szybki jest i na szczęście na czas zwieje, zanim na niego trampnę. Czasem, kiedy łazi mi przy nogach, pacnie je łapeczką, bez pazurów, tak zabawowo raczej. No śmieszna jest bestyjka, taki rezolutek wesoły :)))


Oba koty są zaszczepione, z czego bardzo się cieszę.

A teraz poproszę wszystkie Ciotki Czarownice o zaklęcia, żeby się dla gówniarstwa wreszcie jakieś dobre domy znalazły!

8 lis 2010

O tym, że nie wiem, jak zatytułować

Lolek zaszczepiony, Dodek dostał drugą dawkę Zylexisu.

Dziś jadę łapać kotkę z działek na sterylkę. Matko, jak ja tego nie cierpię, nie znosze zadawać jakiegokolwiek gwałtu zwierzętom. Funduję im traumę dość sporą, ale w tym przypadku mam pewność, ze tak trzeba, że ta trauma przeminie, natomiast zostanie tylko to, co korzystne.

Trzymajcie kciuki.


Aha, zapomniałabym - wczoraj byłam u Przylepa w nowym domu. Widać, ze szczęśliwy i dobrze mu tam. Wydrapałam, wycałowałam i wytuliłam. Niech mu tam się wiedzie.

5 lis 2010

O tym, że Lolek jest śmieszny

Piszę, co słychać u mnie.
Nie mam karty, niestety. Chciałam kupić, ale mam w tym miesiącu ubezpieczenie samochodu, czeka mnie kupno opon zimowych i parę innych radości płatniczych, więc chyba jednak nie kupię. Poczekam, aż spec ją mi odda.
Lolek (bo tak nazwałam nowego) już wypuszczony lata po domu. Jest prześmieszny :))) I przylatuje na wołanie, ociera się o moje nogi, mruczy głośno i w ogóle mniut i malyna. A z trójeczką już trzyma sztamę.
Trójeczka dobrze, ale nie ma chętnych. Było parę telefonów, ale albo chcieli kota po śmierci poprzedniego, śmierci pod kołami samochodu, która ich niczego nie nauczyła i nowy kot też by wychodził. Albo po usłyszeniu, ze kota od ręki teraz zaraz nie dostaną, tylko trzeba podpisywac jakąś umowę adopcyjną, rezygnowali. No cóż, to nie jest sklep z kotami, niestety.

Bonus, łajza i cholera mała próbuje szefować i rozstawiać mi koty po kątach, ale ja mu dam. Ale piękny jest i kochany w gruncie rzeczy. Dobry byłby dla niego dom, gdzie byłby sam, ewentualnie z innym jednym kotem.

Pafni jest kochany misiu, piękny zjawiskowo (te jego przcudowne wielkie porcelanowozielone oczyska!!!) i taki miły. Chciałabym, żeby czasem dał się przytulić na dłużej, ale on nie lubi.

Dodo to jest straszny broj! Matko, przecież to kaleka, chory w dodatku, a lata, jak fryga, skacze, fruwa niemal. Zachowuje się, jak mały kociak. Uwielbiam drania :)) Wczoraj dostał pierwszą dawkę Zylexisu, mam nadzieję, ze to mu podniesie chociaż trochę odporność. Ale mimo, ze smarka, doktor jest z jego stanu ogólnie zadowolony.

Rezydenci OK, odpukać.

W poniedziałek łapię ciężarną kotkę działkową na sterylkę. Źle się z tym czuję, bo nie lubię aborcyjnych, ale kocięta urodzone w listopadzie w zasadzie nie mają szans przeżyć.

2 lis 2010

O tym, że znowu coś nowego

To coś nowego jest małe, szare i siedzi w klatce. Nie ma jeszcze imienia, roboczo wołam na niego Grzdyl. Fajny jest, ale nie połączę z kotami, póki trochę nie odczekam. Dziś jedziemy do weta, obejrzy go, ewentualnie zaszczepi.
Grzdyl urodził się na działkach gdzieś na obrzeżach Bydgoszczy. Kotami tam opiekują się tacy starsi ludzie, wszystkie kotki posterylizowali, tylko mamy Grzdyla nie zdążyli. Urodziła się piątka, Grzdyl jest najmniejszy. Trzy znalazły dom, Grzdyla obiecałam wziąć do siebie, ale został tam jeszcze jeden. Ponoć największy, więc ma duże szanse, ale i tak namawiam ludzi, żeby go zabrali. Nie wiem, może się zdecydują.
Na razie nie mam karty, ale chyba dostanę ją w tym tygodniu, już nieważne, czy z odzyskanymi zdjęciami. Najwyżej ją sformatuję i byle nadawała się do użytku.