17 paź 2010

O tym, że mnie trzasnęła cholera.

Dziś było piękne światło. I koty mi się tak ładnie poustawiały, że pocykałam parę zdjęć. które być może szlag trafił, bo cosik się stało w karcie, że nie mogę ich odczytać. Wściekła jestem, bo miałam tam znacznie więcej zdjęć i filmiki ze dwa albo trzy. Cholera jasnista!! I chciałam jechac do lasu, zeby to cudowne jesienne światło wykorzystać, a tu dooopa!
Kartę dałam siostrze, żeby swojemu kumplowi magikowi komputerowemu dała do odzyskania, może się uda. Może uda mi się pożyczyć od kogoś zapasową.

14 paź 2010

O tym, że doba jest za krótka

Zmuszona sytuacją ekonomiczną pracuję całymi dniami, często wychodzę rano i wracam do domu wieczorem. Zwykle jestem tak padnięta, że mam czas tylko ogarnąć koty, wrzucić coś sobie do żołądka, ewentualnie przejrzeć net i lezę do łóżka. Cierpią na tym koty, cierpi moje zdrowie fizyczne i psychiczne zapewne, cierpi również ten blog. Ale póki co, nie ma innej możliwości.
Chcę tu pisać, ale wieczorem czuję się tak wyżęta ze wszystkiego, że mogę tylko zresetować mózg snem, a rano znów to samo.
Ale postaram się od czasu do czasu coś skrobnąć.

Maluchy (już nie takie maluchy) zdrowieją. Z Florką było naprawdę bardzo źle, byłam pewne, że jej się nie uda. Ale powoli tiptopami wyszła z tego. Schudła strasznie, ale gorliwie nadrabia. Reszta dziewczyn lepiej, chociaż Migota mnie wnerwia, bo dała sobie podać antybiotyk tylko przez cztery dni. Odpuściłam, bo jest silna, jeśli będzie nawrót, wtedy będę ją po prostu wozić na zastrzyki.

Z reszty stada Pafni też chrypi. Nie wlokłam go już do weta, daję mu to samo, co małym. Ale chyba trzeba będzie go zawlec do lekarza, bo wprawdzie nastrój mu się poprawił, ale ciągle ma jakieś rzężenia w nochalu.

Dodosław smarkaty, jak nieszczęście, ale radosny i brojny. Dokazuje z malutami niesamowicie. Uwielbiam tego głupolka.

Bonus jakiś niewyraźny chyba. Nie smarka wprawdzie, ale zrobił się za spokojny. W weekend przyjrzę mu się i jakby co, zabiorę do weta.

Moi rezydenci jakoś się trzymają. Gluś ma jakieś dziwne strupki, nie wiem, czy nie alergia pokarmowa (tfu!tfu!), Ślepa gruba jak zawsze, a Małpa ma nawrót zapalenia dziąseł. Chyba jednak usunięcie zębów jest nieuniknione.

Dzięki za kciuki za maluchy, jestem pewna, że pomogły! Dzięki za podczytywanie. Nie gniewajcie się, jeśli nie będę pisać często, postaram się w miarę sił.

Atteo, dawno u Ciebie nie byłam. Zaraz zajrzę, bo jestem ciekawa, co nowego zrobiłaś.

7 paź 2010

O tym, że kciuki są bardzo potrzebne

Bo Florka jest bardzo chora. Wszystkie trzy maluchy złapały jakiegoś zjadliwca i przechorowały, ale tamte już po pierwszej dawce leków śmigały, a Florcia już trzeci dzień leży, jak szmatka. Straszliwie się o nią boję. Myślcie o niej, wierzę, że myślenie ma energię i być może pomoże małej.

A nie piszę, bo nie mam kiedy. Jestem tak dokładnie zarąbana, że wychodzę rano, po południu wpadam na jakąś godzinkę, czy pół i znowu lecę i do wieczora. Być może przez to własnie nie zauważyłam na czas, ze coś się dzieje :(((

Do kitu. Nie może Florka odejść, jest taka młoda. Nie mogę na nią patrzeć bez kluchy w gardle, bo przecież ona normalnie szmąci, biega, szaleje, a przy tym jest słodka i przylepna, przyłazi na kolana, mruczy i ugniata. Nie wolno odbierać zycia takim małym kotkom.