30 kwi 2009

O tym, że powinno być lepiej.

Bo wyniki wskazują tylko na powierzchowne uszkodzenie wątroby, co może być spowodowane przez pasożyty. Doktor Darek jest dobrej myśli, na razie z truciem robactwa (bo Dzikuś zwymiotował dziś rano żywą glistę) czekamy na wyniki krwi na pasożyty, póki co trzeba trochę tę wątrobę odciążyć. Młody jest na lekach, jutro znowu i potem zobaczymy.

O tym, że Dzik bardzo potrzebuje dobrych myśli

Chory jest. Ostatnio słabo jadł i chudł, wczoraj zupełnie przestał jeść i wymiotował żółcią. Wpakowałam więc go do transporterka (nie bez ran własnych, bo się mocno opierał) i polecieliśmy do weta. No i gucio, klinicznie nic, RTG też nic. Pan doktor pobrał mu krew i czekamy na wyniki. A są potrzebne i to takie, które dadzą odpowiedź, co mu jest.
Po nocy Dzikunek dalej nie je, wymiotuje i jest apatyczny. Bardzo mu potrzeba kciuków, modlitw i ciepłych myśli, co kto może.

26 kwi 2009

O tym, że jakoś się kula

Obaj chłopcy ostrożnie ze sobą koegzystują, nie ma większych spięć. Na straży czuwa Małpa i Ruda, które przy jakiejś awanturze natychmiast przywołują kocury do porządku.

Z grzybicą jakby lepiej, chłopcy już nie łysieją tak okropnie, zaczynają zarastać. Tylko Pafnuc ma jeszcze kłopoty, myślę, ze zabiorę go na szczepienie po prostu.

Martwię się trochę Dzikiem, który mi schudł. Je nieśmiało, odchodzi od miski, kiedy na horyzoncie pojawi się jakiś kot. Nie wiem, czy nie spadł w hierarchii na sam dół i w związku z tym ma takie problemy. Musze go podtuczyć, ale jak mam to zrobić, jeśli przy próbie karmienia go zaraz pojawia się nienażarty Pafnuc, gruby Gluś albo łakoma Małpa?

Z sukcesów: obaj chłopcy już włażą do łóżka i nieśmiało śpią ze mną. Nawet Pafni próbuje, chociaż przy większym moim ruchu zwiewa w te pędy. Ale daje się już brać na ręce i tuli się w poszukiwaniu pieszczot, to jest duży krok do przodu, bo bardzo bał się tego.

20 kwi 2009

O tym, że u nas w zasadzie bez zmian

Czyli chłopaki się leją od czasu do czasu. Ostatnio Ruda się wnerwiła i pokazała, że jest staruszką z werwą, bo obu im sprała pyski, kiedy się wzięli za czuby. Aż się o nią przestraszyłam, ale okazało się, że wiek w świecie kotów jest ceniony, bo panowie uszy położyli po sobie i poszli każdy do swojego kąta.

Nie wiem, jak dalej będzie. Jeżeli ich wzajemna niechęć będzie trwała, trzeba będzie pomyśleć o umieszczeniu jednego z nich w innym domu tymczasowym. No bo co zrobię? Nie miała baba kłopotu, to sobie dwa dziki przygruchała...


Ale zapomniałam dodać, że obaj są bardzo mili dla mnie. Sylwek momentami wręcz namolny. Wczoraj spał sobie obok mnie na łóżku przez długi czas wtulając się w mój bok. A dziś trochę bardziej nieśmiało zrobił to samo Dzkunek, ten jednak nie wtulał się we mnie, ale objął łapkami moją dłoń i położył na niej swój wyłysiały łepek.

Na pocieszenie (głównie dla siebie) pokażę dzisiejsze poranne zdjęcie (dzisiejsze, czyli poniedziałkowe), dwaj dzicy chłopcy podczas śniadania:

17 kwi 2009

O tym, że na razie mam dość.

Bo dziki dwa ciągle się biją. Nie wiem, o co im chodzi, raczej nie o dominację. I to Dzik I jest tym agresywnym, Sylwek (nowe imię Dzika II) generalnie nic do Dzika nie ma.
W dodatku oba mają coraz gorszą grzybicę. Sylwek daje się smarować, Dzik nie chce. Zastanawiam się, czy to na pewno grzybica. Knuję już podstępnie, jak Dzika zabrać do weta i jak go namówić, żeby dał się zbadać. Obawiam się, że trzeba go będzie uśpić (tylko na czas wizyty oczywiście).

Wnerwia mnie Małpa, która wtrąca się w bójki chłopaków, w dodatku włazi wszędzie tam, gdzie nie powinna, nie daje im spokoju, kiedy zaszywają się po łapoczynach, nie daje im spokojnie zjeść (zresztą ona nikomu nie daje spokojnie zjeść).

W dodatku na nic nie mam czasu i trochę się gubię w obowiązkach służbowych i domowych. Potrzebuję odpoczynku, bardzo. I bardzo chciałabym dla Dzika albo Sylwka znaleźć dom, te dwa koty nie mogą być razem.

14 kwi 2009

O tym, że nareszcie robię pranie!!!

Bo Dzik II siedzi sobie w pokoju. Gdzie jest Dzik I, nie wiem, pewnie śpi pod łóżkiem. Dziś rano oba Dziki dały sobie po głowach, po tym laniu Dzik II nie chciał przez dłuższy czas wychodzić z łazienki. Teraz się przemógł, ale kiedy w okolicy jest Dzik I, muszę uważać. Obawiam się, ze głównym agresorem jest właśnie on.

Na razie zdjęcia z pobytu Dzika II na tle mojego bałaganu ciuchowego (zabrałam się za przeglądanie moich ciuchów, stąd pobojowisko):




















Tutaj Ślepka integruje się z nowym

13 kwi 2009

O tym, że obyło się bez ofiar

Dzik II siedzi w łazience, bo za godzinę wychodzę i nie chcę ryzykować, ze chłopaki zrobią sobie krzywdę. A kiedy chodził sobie po mieszkaniu, zrobiłam parę fotek. Oto one:




O tym, że łolaboga!!!

Oba Dziki na pokojach. Dzik I miał kilkakrotnie wielką ochotę rzucić się na Dzika II, ale albo udawało mi się go łagodnie namówić, albo klaskałam, albo w ostateczności użyłam spryskiwacza. Nie wiem, jak będzie dalej. Moje koty przyzwyczajone i na nowego większej uwagi nie zwracają. Dzik II ogląda mieszkanie i zdaje się nie zwracać na swojego brata uwagi, nawet się do niego tyłem odwraca. Nie wiem, czy pozwolić im na konfrontację? Boję się trochę.
Na razie Dzik II ogląda mieszkanie, Dzik I siedzi i pilnie śledzi go wzrokiem. Boże, żeby się dogadały chłopaki!!! Proszę!!!!


Jakiś czas potem: mam Dzika II na kolanach, Dzika I 'rozrywałam' zabawą, tak się rozkręcił, że kilka razy nie zauważył II przechodzącego obok, ale musiałam też raz interweniować, bo już prawie było źle. Kurczę, muszę iść pod prysznic i boję się zostawić towarzycho samo.


Później: no dobra, było jedno starcie, potem rozpędziłam antagonistów psikaczem. Za jakiś czas obydwaj schowali się pod łóżko i o dziwo, był spokój. Wykorzystałam moment i poszłam pod prysznic. Teraz znowu mam Dzika II na kolanach, Dzik I chyba jeszcze siedzi pod łóżkiem. Teraz jest czas, kiedy wszystkie moje koty drzemią sobie przez dwie-trzy godziny, więc może będzie przez jakiś czas bez starć.

12 kwi 2009

O tym, że wcale nie jest tak różowo.

Bo oba Dziki serdecznie się nie cierpią i tłuką się dość widowiskowo. Dzik I swobodnie łazi sobie po mieszkaniu i czuje się w stadzie coraz lepiej, bawi się nawet z Gluśkiem i Pafnuckiem. A Dzik II siedzi sobie w łazience i dobrze mu tam, ale łazienka malutka. On już wyłazi do mnie na pieszczoty bez problemu, śpi mi na rękach i generalnie jest przemiłym kotem. Raz go wypuściłam na pokój, łaził sobie spokojnie przez ponad pół godziny, wąchał koty i miejsca i nagle coś się stało, zwarły się dwa Dziki, pióra poleciały. Na szczęście udało mi się zagnać Dzika II do łazienki. Za drugim razem pobiły się w łazience, którą otworzyłam i doglądałąm, jak stado poznaje Dzika II. I nie wiem, co robić, przecież Dzik II nie może wiecznie siedzieć w łazience, a ja musze wreszcie zacząć robić pranie, bo póki on tam jest, nie mogę. Jego miejsce schronienia jest za pralką, nie mogę jej włączyć, bo mi biedak oszaleje, kiedy to zacznie chodzić i wirowac na przykład.

Martwią mnie te moje Dziki, będę próbowac jeszcze, ale zupełnie nie wiem, jak będzie. Trzymajcie kciuki.

Dzikunek II nieśmiało wygląda zza pralki.












Potem wystawia łepek coraz śmielej...












... i śmielej.












Chłopak jest przepiękny, cały czarny, zgrabny, ze lśniącą czarną sierścią. Dzik I wyłysiał miejscami dość mocno, Dzik II tylko delikatnie. Może uchroni się od większych łysinek.

Pafni też pięknieje, powoli sierść mu się poprawia i rośnie gówniarz, jak na drożdżach.

7 kwi 2009

O tym, że wcale nie powolutku

Bo Dzik I czyni niesamowite postępy. Dziś rano podszedł, a raczej przytruchtał do mnie na wołanie, a teraz śpi na łóżku!!! Wcześniej miał epizod zabawowy z Małpą, sądzę więc, że zaczyna być naprawdę członkiem stada, a mieszkanie zaczyna traktować, jak dom. Co dziwne, na balkon wcale chętnie nie wychodzi i nie domaga się w żaden sposób wypuszczenia. To chyba byłoby tyle, jeśli chodzi o koty wychowane na wolności i przyzwyczajone do swobody. A Dziki oba żyły sobie na tej wolności bardzo spokojnie, żadnych wielkich traum nie przechodziły.

Kilka zdjęć:

Zwykle Dzikunek chował się w kącie pod drapakiem, częściowo zasłonięty sofą, tam spał albo uciekał, gdy czuł się zagrożony. Najpierw niewiele mi dane było zobaczyć, na przykład takie OKO









Potem było coraz lepiej, Dzik zaczął wychodzić na dłużej, a kiedy zaglądałam do niego pod drapak, nie był już taki spięty. Ale na tym zdjęciu widać, jak traci futro.










Ciągle jednak uciekał, bał się gwałtownych ruchów, nieznanych dźwięków. W chwilach dużego zagrożenia właził za sofę. I wyglądał tak.







A potem było już tylko lepiej, poznawał wygody drzemki na parapecie czy sofie. W tej chwili ciągle jeszcze niepewny, ale w zasadzie łazi wszędzie i zaczyna interesować się żywo tym, co się w mieszkaniu dzieje.





Myślę, że jak tylko porosną mu łysinki, będę mogła Dzika wystawić do adopcji jako kota bardzo miziastego :D

6 kwi 2009

O tym, że powolutku do przodu.

Dzik I wprawdzie wyłysiał ociupinkę, bo go jakaś zaraza (chyba grzybica) trafiła, ale coraz smielszy jest. Rano wychodzi razem z innymi kotami na jedzenie, nie zwiewa w panice na każdy mój ruch, podstawia łepek na głaski i ogólnie zapowiada się na okrutnego miziaka i przylepę.

Dzik II ciągle w łazience i też są postępy. Dziś po raz pierwszy wyszedł do mnie zza pralki bez wabika jedzeniowego. Też ma grzyba, ale niechętnie daje się smarować. Muszę to robić bardzo ostrożnie i podstępnie. Bardzo lubi pieszczoty, ale strasznie płochliwy jest. Czasem sobie przez drzwi gada z innymi kotami i wtedy mam cyrk.

Pafnuc dziś miał szansę na chyba fajny dom, ale osiołek malutki postanowił urządzić widowisko pod tytułem: "jestem strasznie dzikim kotem i się nie nadaję". No nic, może następnym razem. Już tak nie traci włosa, zaczyna porastać na nowo. I daje się miziać, chociaż nie jest wielkim fanem. Ale pięknieje na pysiu i jeśli tylko charakter mu się jakoś wyprostuje, będzie miał powodzenie.